(Nie) idziemy do kina

(Nie) idziemy do kina

20 stycznia, 2025 Wyłączono przez Redakcja

Na samym wstępie muszę przyznać, że nie jestem żadnym znawcą filmowym. Do kina w Irlandii chodziłam praktycznie tylko kiedy były wyświetlane polskie filmy, aby być na bieżąco z rodzimymi produkcjami, jednak trudno mi wskazać jakikolwiek obraz, który zostałby ze mną na dłużej. Niestety, ostatnio wszystkie wyjścia wiązały się z rozczarowaniem i niedosytem. Brakuje ambitnych produkcji, które nie byłyby osnute na kanwie nieszczęśliwej miłości ze słodkim happy endem. W ogóle powszechna oferta kinowych sieciówek karmi nas raczej hollywoodzkim mainstreamem, a mnie to bardzo zniechęca, bo kino to przecież sztuka pełna różnorodności. Nie szukam w kinie efektownych pościgów czy widowiskowych efektów specjalnych, a słodkie romanse już mi się przejadły. Jeśli już włączam film, to dlatego, że chciałabym zobaczyć coś, co budzi głębsze emocje, porusza lub skłania do refleksji.

Na szczęście żyjemy w XXI wieku i mamy dostęp do szerokopasmowego stałego łącza internetowego. Z ratunkiem przychodzą nam więc wszelkie platformy streamingowe, oferujące szeroki zakres filmowych produkcji, zarówno odpłatnie jak i w darmowych limitach. A to wszystko na jedno kliknięcie pilotem, prosto z naszej wygodnej sofy w salonie – bajka! Jak już wspomniałam, oglądanie filmów nie jest to moja ulubiona forma rozrywki, ale czasami mam na to ochotę. Musi to być jednak coś, co wyciągnie mnie z myślenia o codzienności i liście obowiązków, które nie są wykonane, bo właśnie bezczynnie siedzę i patrzę w ekran. Dzięki dostępowi do różnych platform, oferujących filmy nie tylko głównego nurtu, miałam okazję zapoznać się z produkcjami innymi niż znane wszystkim obrazy amerykańskie lub brytyjskie. Dzięki temu wiem, że na przykład nie przepadam za kinem francuskim, za to lubię niemieckie kryminały. Kino skandynawskie wyróżnia się chłodną precyzją i głębokim spojrzeniem na ludzką psychikę, co jest dla mnie fascynujące. Twórcy zadają trudne pytania o moralność, rodzinę i konsekwencje naszych wyborów. Filmy duńskie są często minimalistyczne, ale ich siła tkwi w dialogach i emocjach – szczerych, czasem bolesnych, ale zawsze prawdziwych.

Przechadzając się po wirtualnej wideotece, w końcu natknęłam się na filmy produkcji irlandzkiej. Nie jest ich zbyt wiele i zdecydowanie nie są to produkcje głównego nurtu. Ale przecież ja nigdy nie wybierałam utartych szlaków, więc nawet jeśli nie była dostępna polska wersja językowa, oglądałam z angielskimi napisami, bo niestety wciąż lepiej czytam, niż mówię w tym języku. Obejrzałam kilka produkcji z różnych gatunków. Kino irlandzkie ma w sobie coś wyjątkowego – jest jak opowieść snuta przy kominku, w której historia miesza się z codziennością, a lokalny klimat przenika każdy kadr. Dla mnie te filmy mają szczególne znaczenie, ponieważ żyjąc w Irlandii, mogę dostrzec, jak autentycznie odzwierciedlają realia tego kraju.

Myślę, że część z Was może znać Miłość po irlandzku, ponieważ ten film był emitowany w polskiej telewizji. Irlandzkie życzenie to kolejna dość łatwa pozycja na odprężający wieczór po ciężkim tygodniu. Oba te obrazy poza irlandzkim sarkastycznym poczuciem humoru, bogato przedstawiają irlandzkie krajobrazy. Kryminał Bodkin za to fantastycznie oddaje klimat małych irlandzkich miasteczek, tubylczej mentalności oraz solidarności w utrzymywaniu zmowy milczenia pośród małych społeczności.

Wisienką na torcie, czyli filmem, który w ostatnim czasie poruszył mnie najbardziej i który mogę uznać za „ulubiony” to Cicha dziewczyna (The Quiet girl) w reżyserii Colma Bairéada. Scenariusz powstał na podstawie opowiadania Foster irlandzkiej pisarki Claire Keegan. Z ciekawostek: opowiadanie zostało włączone do maturalnej postawy programowej z języka angielskiego w Irlandii. Wracając jednak do filmu: największym zaskoczeniem było to, że został nakręcony w języku irlandzkim. W momencie premiery polskie napisy nie były dostępne i musiałam czytać po angielsku. Uważam, że cały obraz jest nie tylko piękną opowieścią o budowaniu więzi, ale także hołdem dla języka i kultury Irlandii. Jest to o tyle znaczące, że dzisiaj języka irlandzkiego w życiu codziennym używa zaledwie 2% populacji Irlandii i to tylko na wyznaczonych obszarach nazywanych Gaeltacht (regiony, gdzie język irlandzki jest dominującym językiem urzędowym lub językiem używanym w domu).

Cicha dziewczyna to głęboko poruszający film, który opowiada historię dziewięcioletniej Cáit – cichej, wycofanej dziewczynki z wielodzietnej, zaniedbującej ją rodziny. Wysłana na lato do dalekich krewnych, Cáit po raz pierwszy doświadcza ciepła, troski i bezwarunkowej miłości. W prostocie codzienności i poprzez ciche gesty bohaterowie odkrywają wzajemne emocje, a Cáit zaczyna rozkwitać. Film przypomina, że to właśnie te drobne, codzienne gesty – uważność, słowo wsparcia, zwykły uśmiech – budują w nas poczucie wartości i bezpieczeństwa. Ich brak może zostawić głębokie ślady, które ujawniają się dopiero po latach. Wiele dorosłych osób trafia do gabinetów terapeutycznych, szukając odpowiedzi na pytania, których korzenie tkwią w dzieciństwie pozbawionym ciepła i akceptacji.

Po seansie nasunęły mi się następujące pytania: co możemy zrobić, by przerwać ten cykl? Jak zauważać i okazywać miłość, której brak może kształtować kolejne pokolenia? Jak ważne jest tworzenie środowiska pełnego troski i zrozumienia – zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, którzy dopiero teraz odkrywają, co to znaczy doświadczyć dobra i opieki?
Myślę, że po obejrzeniu tego filmu każdy z nas będzie potrafił znaleźć na nie odpowiedzi.


Natalia Sobiecka

Autorka felietonów z niemal dwudziestoletnim doświadczeniem w pisaniu tekstów na różnych platformach. Zauważa szczegóły i widzi drugie dno w na pozór błahej powierzchowności. W wolnych chwilach podróżuje i fotografuje, prowadzi też działalność korektorską i redakcyjną.

https://www.instagram.com/jestes_good_enough