Zapis codzienności

Zapis codzienności

15 listopada, 2022 Wyłączono przez Redakcja

Kiedy córka pani Janiny Turek weszła w 2000 roku do mieszkania matki, na pozór zwyczajnej gospodyni domowej, aby uporządkować po śmierci jej rzeczy, znalazła między innymi przedmiotami stare zeszyty. Nic dziwnego, starsi ludzie gromadzą w swojej przestrzeni różne szpargały, mające znaczenie tylko dla nich. Dopiero ich ilość, a było ich 745, na tyle zastanowiła kobietę, że do nich zajrzała. Pani Janina przez 57 lat, w tajemnicy przed najbliższymi, prowadziła dzienniki. Nie rozpisywała się zbytnio, notowała w sobie charakterystyczny, minimalistyczny sposób obserwacje dnia codziennego i najprostsze ludzkie czynności, którym zwykle nie poświęcamy prawie żadnej uwagi. Zeszyty podzielone były na kategorie, np. „Spotkania przypadkowe”, „Prezenty dawane”, „Spacery dalsze”, „Lektura”, „Sport”, „Tańce”, „Teatr”, „Rzeczy znalezione”, „Telefony dzwonione”. W tych kategoriach zawarła 410 000 konsekwentnie zbieranych faktów. Zapisała z wyszczególnieniem produktów 15 786 posiłków, uwieczniła 84 523 osoby widziane mimochodem i 36 822 osoby, które ją odwiedziły, wspomniała 44 453 otrzymane prezenty. W ciągu tych lat była 110 razy w teatrze, przeczytała 3715 książek i zagrała w brydża 1500 razy. I wszystkie zapisane zdarzenia potraktowała z równą atencją.

O tych zeszytach po raz pierwszy dowiedziałam się z reportażu Mariusza Szczygła w „Gazecie Wyborczej” w 2001 roku, a zobaczyłam je na wystawie podczas otwarcia Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu w 2008 roku. Wywarły na mnie niesamowite wrażenie. Niektóre z nich leżały otwarte jakby na przypadkowej stronie, inne wisiały na nitkach, falując w powietrzu i można było podejrzeć zapiski na poszczególnych kartkach przewracanych przez ruch powietrza. Wszystkie zapisane gęsto niemal kaligraficznym pismem. Pięćdziesiąt siedem lat życia zamknięte w ponumerowanych linijkach, gotowe do wzięcia do ręki i przypomnienia sobie, co zwykła kobieta robiła, kogo widziała i jak spędziła każdy dzień.

Codzienność kojarzy nam się z rutyną, szarością i nudą. Często myślimy, że w naszym życiu nic ciekawego się nie dzieje. Uwieczniamy, zwykle na zdjęciach, tylko nieliczne chwile: ślub, narodziny dziecka, egzotyczne wakacyjne miejsce, ulubionego psa. A codzienność to kwintesencja naszego życia, jej główny wątek, wokół którego możemy osnuć ważne wydarzenia i wyczekiwane przygody. Jest podstawą i oprawą. Daje poczucie bezpieczeństwa, bo rutyna dnia codziennego sprawia, że mamy poczucie stabilizacji i wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu.

Zwykła szara rzeczywistość jest podstawą bliskości. To podczas wspólnych posiłków, zakupów i oglądania telewizyjnych filmów na kanapie w domowym zaciszu spajają ludzi drobne gesty. Ta zwykłość umyka nam, nie celebrujemy jej, nie chcemy o niej pamiętać, a przecież każda przeżyta chwila jest ważna, najważniejsza, bo nasza.

Wiedziała o tym Pani Janina Turek, która zarejestrowała każdy, nawet najmniejszy szczegół swojego życia. Stworzyła rodzaj minimalistycznej literatury, chociaż nie była związana z żadnym środowiskiem literackim. Jej zeszyty są rozpatrywane w kategorii współczesnej sztuki marginesu, gdzie działalność estetyczna i artystyczna toczy się poza ramami i konwencjami sztuki głównego nurtu, często w odosobnieniu. Pozwolę się z tym chociaż trochę nie zgodzić, bo to wspaniały przykład książek jako sztuki użytkowej. Zeszyty stały się zarówno dokumentem najnowszej historii Polski, jak i apoteozą codzienności. Przeistoczyły się w bohaterów reportaży, książek, wystaw, artykułów, prac magisterskich i doktorskich. Okazały się kanwą, wokół której osnuto sztukę teatralną. Wyniosły kobiece krzątactwo do rangi sztuki.

Albert Einstein powiedział kiedyś: „Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: jeden, jakby nic nie było cudem, i drugi – jakby cudem było wszystko”. Może niedługo, wraz z końcem roku, zamiast wyrzucić zapisany kalendarz z wydarzeniami, organizer ze spotkaniami czy notatnik z naszymi planami i celami, schowamy go i za jakiś czas będziemy mogli sobie przypomnieć, jak przebiegała nasza codzienność i odpowiedzieć na pytanie: co zrobiliśmy ze swoim życiem?


Róża Wigeland

Miłośniczka sztuki współczesnej, twórczyni asamblaży i kolaży, pisarka, felietonistka i wydawczyni. Autorka książek non-fiction: „Gastronautka” (2017, wznowienie 2022) o codziennej pracy w branży gastronomicznej i „Mentalistka” (2021), stanowiącej zbiór felietonów napisanych na przestrzeni ośmiu lat na podstawie życia w kilku europejskich krajach.

https://rozawigeland.com/