Rozwiązania błyskawiczne

Rozwiązania błyskawiczne

17 lipca, 2025 Wyłączono przez Redakcja

Temat felietonu wydawał się łatwy. W zarysie wiedziałem o czym chcę napisać, tym niemniej jakoś nie potrafiłem złapać odpowiedniego zaczepienia ze słowem „instant”, które kojarzyło mi się z zupkami chińskimi lub kawą rozpuszczalną. Panowała Gombrowiczowska „niemożność” rozpoczęcia tekstu do momentu, gdy nie przetłumaczyłem nieszczęsnego instant na „błyskawiczne”. Ten zwrot pozwolił mi na, nomen omen, błyskawiczne ułożenie struktury w głowie i ruszył palce w ruch, które jęły walić w klawiaturę niczym nasi w tarabany. Wyciągam z tego poboczny względem felietonu wniosek, mianowicie taki, że moje myśli i jakakolwiek, szczątkowa nawet kreatywność, przebiegają po polskich ścieżkach. To po polsku myślę i w tym języku pisząc, rozumiem pojęcia lepiej i sprawniej, jeżeli mają polskie brzmienie. Ale sam temat życia, a raczej jego tempa, jakkolwiek go nie ująć, czy to spolszczonym z angielskiego instant, czy zakorzenionym w ojczystym języku przymiotnikiem „błyskawiczne” jest zagadnieniem raczej globalnym. Nie sam jeden Ryszard Rynkowski prosi życie by „nie pędziło tak szybko, dało odpocząć”. Jest to raczej wołanie całego, współczesnego świata, a już na pewno świata zachodniego którego jesteśmy częścią, jeżeli chodzi o styl życia.

                Czytałem przed laty wspomnienia jednego z europejskich pionierów na Grenlandii, duńskiego odkrywcy i podróżnika Petera Freuchena. I o ile do książek podróżniczych napisanych wiele lat temu należy podchodzić z rezerwą, bo wszak ciężko zweryfikować opisane w nich historię i niemożliwe dociec czy mordercza wyprawa przez dżunglę doprawdy była walką o życie, czy też przyjemnym spacerem z przewodnikiem i gronem tragarzy, tak same potwierdzone fakty z życia Freuchena układają obraz człowieka niepospolitego. Freuchen jako młody człowiek w zasadzie uciekł w Arktykę przed cywilizowanym światem. Spędził tam lata na podróżach, pracy naukowej, dokumentacji życia tubylców i…normalnym życiu.  Stał się niemal jednym z tamtejszych, dzieląc z Eskimosami niedole życia wśród lodu i mrozu. Założył tam również rodzinę, związany był przez lata z eskimoską żoną, z którą doczekał się dzieci. Po jakimś czasie jednak owdowiał i przebywając na jednej z wypraw przypomniał sobie o duńskiej przyjaciółce. Oświadczył się jej listownie wiedząc, że na odpowiedź będzie musiał czekać długie miesiące, co skwitował we wspomnieniach: „przynajmniej miałem na co czekać.” To przykład w dzisiejszych warunkach raczej ekstremalny, bo sama myśl o wielomiesięcznym czekaniu na cokolwiek budzi we współczesnym człowieku niepokój. Dziś Freuchen miałby możliwości o wiele bardziej przystępne. Podróż z Europy na dowolny koniec świata liczy się w godzinach, nie w tygodniach. Prawdopodobnie od zakiełkowania się pomysłu w głowie do jego wykonania i przyklęknięcia przed wybranką nie minęłoby więcej niż kilka dni, o ile pracownikom linii lotniczych nie przyszłoby na myśl strajkować. A gdyby Freuchen był bardzo niecierpliwy mógłby to zrobić jeszcze szybciej, używając komunikatorów internetowych. Myślę, że współcześnie bardzo mały odsetek ludzi zakłada długi okres oczekiwania na cokolwiek, a co dopiero na odpowiedź przy oświadczynach.

                Opisany epizod z biografii odkrywcy jest swojego rodzaju paradoksem. Z jednej strony planował swoje życie, wybiegał w przód i miał swoją wizję przyszłości, a z drugiej żył w warunkach, gdzie śmierć mogła dosięgnąć go w każdym momencie. Wypadek, głód, zamarznięcie, przegrana walka z dzikim zwierzęciem. Niemal na co dzień musiał mierzyć się ze świadomością swojej śmiertelności. Współcześnie sytuacja wydaje się być dokładnie odwrotna. Żyjemy w czasach, które znacznie ograniczają szansę nagłej i niespodziewanej śmierci. To warunki wprost nienaturalne z perspektywy historii. Wprost granie na nosie naturze i jej prawom. Jednocześnie i paradoksalnie dłuższa perspektywa jest niemiła uczuciom wielu ludzi, którzy ograniczają się do krótkiej, obecnej chwili. Statystyki wskazują na coraz to bardziej malejący odsetek ludzi posiadających jakiekolwiek oszczędności. Zubożenie całych mas ludzi w wyniku przemian gospodarczych to tylko jedna ze zmiennych powodujących taki stan rzeczy. W końcu po co oszczędzać, skoro tak łatwo dostępne są kredyty konsumpcyjne, zakupy w ratach, wypożyczanie dóbr czy inne pokrewne wynalazki. „Żyje się raz”, „młodym się jest tylko przez chwilę”, „jak nie teraz to kiedy”. I tak dalej. A całość napędzana jest coraz to łatwiejszym dostępem dosłownie do wszystkiego, minimalnym wysiłkiem, często na kilka kliknięć i jeszcze tanim kosztem do czego nawet ludzki organizm nie jest przyzwyczajony. Bo przez miliony lat nie było sytuacji, żeby za kilka płacideł w postaci złotówek czy funtów można było błyskawicznie dostarczyć sobie wysoko kaloryczną mieszankę tłuszczy i cukrów. I tak przeszliśmy od ogółu do szczegółu, bo zaczęliśmy od planowania swojego życia, kończąc w kilku zdaniach na żarciu. Zrobiliśmy to błyskawicznie, bo i przecież nawet wypowiedzi muszą być skracane, z przejściem od razu do puenty, a dłuższy artykuł powinien mieć wypunktowane główne tezy na samym początku. Ale skoro już o jedzeniu mowa…

                Zjeść ciasto czy mieć ciasto? A raczej ciastka dwa. Taki wybór przedstawiono dzieciom w eksperymencie, w którym dostały wybór następujący – mogły zjeść jedno ciastko natychmiast, lub odczekać jakiś czas i w nagrodę dostać kolejne. Co dość istotne, musiały odczekać około kwadransa, co każdy mający styczność z czterolatkami (taka była mediana wieku) wie, że z ich perspektywy to cała wieczność. Dodatkowo w pomieszczeniu nie znalazło się nic, co mogłoby odwrócić ich uwagę. Jedynie talerzyk z łakociem wodzący dziecko na pokuszenie. Najciekawsze jednak były pewne korelacje, które zaobserwowano już po latach od eksperymentu. Dzieci, które potrafiły się opanować i nie sięgnąć po rozwiązanie instant, uzyskiwały lepsze wykształcenie, zarabiały więcej czy nawet – o paradoksie – były szczuplejsze od dzieci, które nie przezwyciężyły pokusy. Istotny jest tu wiek, w którym przeprowadzono badanie. Wśród kilkulatków wpływy środowiskowe zapewne nie miały decydującego znaczenia. W jakieś mierze musiałby nimi powodować czynniki wrodzone, które kazały sięgnąć po natychmiastową gratyfikację. To zapewne poddane może być szerszej refleksji, która prowadzi do wniosku, że jest to część ludzkiej natury. Psychologowie ewolucyjni są to w wstanie bardzo łatwo (jak w zasadzie wszystko) logicznie uzasadnić. Tym niemniej jest to pewne obciążenie przynajmniej dużej części ludzkości, które każe sięgać po rozwiązania natychmiastowe, dające błyskawiczny efekt. Nie jest to w żadnym wypadku wiedza tajemna, a wręcz bardzo pożądane zjawisko, które wykorzystywane jest szeroko w biznesie.

 Pewnych słów się raczej nie używa w dobrym towarzystwie, bo powodują niemiłe uczucie i wręcz wzdrygnięcie u osób nieprzyzwyczajonych do ich brzmienia. Bynajmniej nie mam na myśli tu „kurew” czy „jebania”, które to weszło nawet i do polityki. Przykładem słowa, które mam na myśli jest „moralność”, a w kontekście właśnie tego pojęcia można ocenić walkę o klienta i jego pieniądze celowym łechtaniem układu nagrody. Bo czy moralne może być takie projektowanie żywności, by dodać jak najwięcej uzależniającego cukru i przykrywanie jego smaku, by od dawki wprost nie zemdliło? Albo projektowanie systemów informatycznych, czego świetnym przykładem są social media, które z zasady mają jak najdłużej utrzymywać użytkownika przy sobie? Gry dla dzieci tworzone przez specjalistów od uzależnień, wykorzystujących do ich projektowania dokładnie te same mechanizmy, które karzą tępo patrzeć w obracające się wałki z obrazkami owoców? O refleksję chyba jednak ciężko, potrzeby jest dla niej czas i spokój, zjawiska tak mocno deficytowe w instant świecie.


Andrzej Smoleń

Autor felietonów i krótkich artykułów historycznych, które nieregularnie ukazywały się w kilku punktach „emigracyjnego” internetu od 2019 roku. Twórca bloga emigraniada.com, który w 2023 przekształcił się w portal publicystyczno-kulturalny. Z zawodu inżynier rozwoju produktu. Mieszkaniec Liverpoolu.