
Jak to działa
6 sierpnia, 2025Wracam wspomnieniami do mojego polskiego życia i myślę, że było ono luksusowe: gorąca woda z miejskiej sieci wodociągowej, gorące grzejniki z miejskiej ciepłowni, śmietniki wywożone według harmonogramu, którego nawet nie znałam, bo martwił się o to zarządca wspólnoty mieszkaniowej, a nie ja. Trawę wokół bloku kosił dozorca, a części wspólne sprzątała pani dozorczyni. Jak była awaria rur, to przychodził hydraulik z administracji i chyba tylko elektryka leżała po stronie mieszkańców a i to tylko jeśli coś się działo w mieszkaniu, a nie w częściach wspólnych.
Życie było proste: aby mieć ciepłą wodę, odkręcało się kran z czerwoną kropką. Miejskie ogrzewanie było uruchamiane automatycznie, jeśli przez trzy noce z rzędu temperatura na zewnątrz spadała poniżej dziesięciu stopni Celsjusza.
Nie to, co w Irlandii…
Kiedy przyjechałam tutaj sześć lat temu, musiałam się nauczyć funkcjonowania w nowym systemie. Tutaj wszystko działa inaczej. I o ile na przykład grzanie wody w bojlerze nie jest czymś bardzo niestandardowym (w jednym z mieszkań w Polsce miałam gazowy ogrzewacz przepływowy, więc też musiałam zrobić coś ekstra, żeby była ciepła woda w kranie), o tyle już idea elektrycznego prysznica początkowo przyprawiała mnie o śmiertelne wizje porażenia prądem w czasie kąpieli. Tak, dobrze widzicie – w Irlandii na porządku dziennym są w użyciu prysznice elektryczne. Żeby było weselej, w irlandzkiej łazience natomiast nie wysuszysz włosów, ponieważ przepisy budowlane zabraniają montowania gniazdek elektrycznych w łazienkach. Jedyne, co jest dozwolone, to gniazdo do podłączenia elektrycznej maszynki do golenia.
W wyspiarskiej łazience znajdziemy również dwa krany: oddzielnie do zimnej i do ciepłej wody. Do wyboru zatem mamy albo się poparzyć wrzątkiem, albo umyć zęby w lodowatej wodzie. Chyba, że jesteśmy ekologiczni i używamy kubeczka na wodę lub korka do zatkania odpływu w zlewie.
Natomiast jeśli już jesteśmy przy odpływie, to rury kanalizacyjne biegną tu po elewacji budynku, to znaczy są zupełnie na wierzchu, a odpływ z pralki czy kuchennego zlewu jest wyprowadzony plastikową rurką do kratki ściekowej na zewnątrz i nie są to odpływy zabudowane (w przeciwieństwie do – na całe szczęście – odpływów łazienkowych i toaletowych). Cała instalacja wodna też jest zakopana bardzo płytko, więc podczas zimowych mrozów bardzo często zdarzają się zamarznięcia w rurach. Sposób na zapobiegnięcie temu jest mało ekologiczny, ale skuteczny: pozostawienie jednego odkręconego kranu na noc. Nie powinien to być duży strumień, aby nie doszło w niekontrolowany sposób do zalania, ale już mała strużka nie pozwala wodzie zamarznąć. Nie praktykuj tego w domu.
A skoro już zeszliśmy do kuchni – aby odpalić piekarnik, najpierw trzeba włączyć (czy raczej logiczniej – wyłączyć) izolator prądu. Wygląda to jak włącznik światła tylko pstryczek jest koloru czerwonego i czasami posiada diodę/światełko. Wszystko jest dyktowane bezpieczeństwem przeciwpożarowym, bo w Irlandii boją się pożaru jak ognia. W standardowym wyposażeniu domu, znajduje się również gaśnica oraz koc gaśniczy. Na tej samej zasadzie izolacji działa również prysznic w łazience oraz grzałka wody w bojlerze. Za niewyłączenie grzania wody na czas Irlandczycy wysyłają winnego prosto do piekła.
W kuchni też znajduje się pralka, bo w łazience jest miejsce na prysznic (lub w wersji exclusive – wannę), umywalkę oraz toaletę, suszarka do ubrań (bardzo popularne urządzenie) oraz piec gazowy, służący do ogrzewania domu w sezonie grzewczym. I oczywiście w obliczu horrendalnych cen gazu, co sezon trwa konkurs na najbardziej ekwilibrystyczne posługiwanie się gazem, aby zużyć go jak najmniej a jednocześnie jak najbardziej ogrzać dom. Aha, bo domy tu są w większości nieocieplone, więc mury nie trzymają ciepła. Dlatego też zimy są tu smutne i dosłownie straszne, a osobiście znam ludzi, którzy śpią pod dwiema kołdrami przytuleni do termoforu, aby nie zamarznąć. Niestety, nie żartuję.
Sypialnie to kolejna odmiana od polskiej rzeczywistości i podziału mieszkania na mały i duży pokój. Sypialnie w Irlandii to zazwyczaj części prywatne, do których goście nie zaglądają (chyba, że zostają na noc, to wiadomo). Główna sypialnia to tak zwana en-suite lub master bedroom, a co ją odróżnia od pozostałych to to, że posiada oddzielną łazienkę, do której wejście jest właśnie z tejże sypialni.
A codzienne życie pozagrobowe poza-nocne toczy się w salonie, gdzie jest zestaw wypoczynkowy i telewizor, a jeśli wystarcza przestrzeni – to także stół z krzesłami.
Na wyspach (zarówno w Irlandii jak i w Wielkiej Brytanii) w użyciu są odmienne do polskich gniazdka elektryczne wymagające trzech bolców. Aby użyć polskiej wtyczki, należy zaopatrzyć się w odpowiedni adapter. Chyba że ktoś jest odważny, wtedy może użyć np. nożyczek, śrubokrętu lub łyżeczki od herbaty z wąską rączką. Nie będę tłumaczyła, jak to się robi, bo powszechnie wiadomo, że tego robić NIE WOLNO. Ale szybko już tak.
Ponadto, aby zamknąć drzwi wejściowe na klucz, najpierw należy pociągnąć klamkę do góry, aby móc przekręcić klucz w zamku i zablokować drzwi. Pod wykonaniu tej operacji nie można „nacisnąć” klamki – pozostaje ona zablokowana w pozycji neutralnej (ewentualnie można ją pociągnąć do góry, ale po co?). Do tego okna tutaj otwierają się na zewnątrz! Przez to jest problem z myciem ich, szczególnie na wyższych piętrach. W poprzednim mieszkaniu agencja przysyłała raz w roku pracowników do mycia okien z zewnątrz, a obecnie mam w oknach mechanizm pozwalający na wychylenie okna w taki sposób, by można było je samodzielnie umyć nawet od strony zewnętrznej.
Tyle z teorii irlandzkiego rynku mieszkaniowego i zaręczam, że to nie wszystko, tylko pewne rzeczy umykają, bo są już normą, na którą nie zwraca się uwagi. A teraz podsumowując życie domu, mogę Wam powiedzieć, że jeśli przyjeżdżają do nas goście, otrzymują pewną instrukcję obsługi tego miejsca. Poczynając od tego, gdzie wyrzuca się śmieci: nie mamy śmietnika pod zlewem, za to szczegółową rozpiskę tego, co i gdzie wyrzucamy, mamy na lodówce. Podobnie hasło do domowego WiFi jest umieszczone na lodówce.
Goście otrzymują również informację o tym, jakie ustawienie prysznica wybrać, aby woda leciała pod odpowiednim ciśnieniem w przyjemnej temperaturze. I o ile temperaturę można regulować według uznania, o tyle nie zgadzam się na przestawianie ciśnienia, bo długo mi zajęło ustawienie tego właściwego.
W miejscach, z których mogą korzystać także goście, którzy przychodzą tylko na kawę lub herbatę, umieściłyśmy karteczki z krótką notatką. Bo głupio tak gościowi mówić „tylko zakręć wodę”. Mamy jeden kran, który lubi się nie domykać, więc tam znajduje się karteczka z miłym przypomnieniem. Jedne drzwi domykają się tylko po mocniejszym dociągnięciu – tutaj też jest friendly reminder na żółtej karteczce.
Ponadto, jeśli ktoś zostaje w domu pod naszą nieobecność, dostaje instrukcję obsługi kota oraz zestaw numerów telefonów, pod którymi jesteśmy osiągalne – to ostatnie nie jest takie oczywiste, kiedy wiele osób korzysta tylko z Messengera, do którego znajomość numeru telefonu nie jest konieczna.
Do pilota od telewizora jest notatka o tym, jak uruchomić telewizję i poszczególne serwisy. Jeśli chodzi o kuchnię, tutaj zasad nie ma poza jedną: bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. Na koniec krótka informacja o sąsiedztwie – stara ciułała szczeka, ale nie gryzie; do sąsiada naprzeciwko można iść po sól, a ten inżynier z boku nie rozmawia z nikim.
Mieszkałam w kilku domach i po tych doświadczeniach stwierdzam, że tak jak klasyką polskiego domu jest pawlacz i śmietnik pod zlewem, tak irlandzką klasyką są bojlery i piece gazowe – bo to te rzeczy mogą sprawiać najwięcej problemu na samym początku. Cała reszta nie jest ani specjalna, ani wyjątkowa. Niemniej jednak instrukcje, czy też wskazówki dotyczące tego, co i gdzie się znajduje oraz jak to działa, bywają pomocne, zmniejszają poziom zakłopotania i pozwalają gościowi na taki poziom swobody, jaki tylko możliwy jest w obcym domu.

Natalia Sobiecka
Autorka felietonów z niemal dwudziestoletnim doświadczeniem w pisaniu tekstów na różnych platformach. Zauważa szczegóły i widzi drugie dno w na pozór błahej powierzchowności. W wolnych chwilach podróżuje i fotografuje, prowadzi też działalność korektorską i redakcyjną.