Felieton wojenny nr 15 – Zima w służbie Rosji
21 stycznia, 2023Każdemu chyba Europejczykowi, nawet nieposiadającemu szerokiej znajomości historii, znana jest postać Napoleona Bonaparte, tym bardziej w Polsce – kraju w którym człowiek ten wspomniany jest w hymnie narodowym. I całkiem możliwe, że wielu Polaków potrafi o nim powiedzieć więcej niż o „głównym” bohaterze mazurka, Janie Dąbrowskim, a może i więcej nawet, niż o Stefanie Czarneckim, ostatnim z bohaterów hymnu wymienionym z nazwiska, bo z Basią i „ojcem zapłakanym” są takie oto problemy, że po pierwsze nie są to postacie historyczne, a po drugie; niewielu zdaje sobie sprawę z ich istnienia w czwartej zwrotce. Ale wracając do samego Bonaparte, nie ma chyba osoby, która nie znałaby charakterystycznej sylwetki krępego mężczyzny w średnim wieku, równie charakterystycznie ubranego, z kosmykiem włosów na czole lub z rzucającym się w oczy nakryciem głowy. Każdy potrafi wymienić kilka faktów z jego biografii, nawet bez osadzania ich na osi czasu i bez przedstawiania ich na ogólnym tle historycznym. Zesłanie na wyspę św. Heleny czy przegrana pod Waterloo to wydarzenia, które kołaczą się w zakamarkach pamięci nawet u tych, którzy zatrudniają swoje głowy do poważniejszych działań, niż rozmyślania o europejskiej historii.
Nasze, polskie głowy, z pewnością jednak mają wdrukowane też inne obrazy z życiorysu Napoleona. Pierwszym jest zdobycie i spalenie Moskwy, drugim z owej Moskwy odwrót i zguba la grande Armee (wielkiej Armii). Kampania z roku 1812 to pierwszy akt dramatu kończącego jedną z najbardziej rozpoznawalnych w historii świata karier, oraz rozwianie nadziei Polaków na rozszerzenie granic Księstwa Warszawskiego o ziemie zabrane i odtworzenie I Rzeczpospolitej. Sprawa wydawała się być blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. W poprzednich kampaniach pokonane zostały Prusy i Austria, a teraz trzeci zaborca znalazł się w arcytrudnym położeniu. Przegrana bitwa pod Borodino i zajęcie opustoszałej Moskwy przez francuską amię wydawały się być śmiertelnymi ranami zadanymi Rosji. Jednak Napoleon w Moskwie był równie daleko od ostatecznego zwycięstwa jak od Paryża. Rosyjska armia dalej istniała, ogołocona wcześniej z zapasów Moskwa spłonęła, a car Aleksander odmawiał negocjacji. W tych warunkach Napoleon zdecydował o odwrocie, przez ogromne rosyjskie tereny ogołocone z żywności przez poprzedni przemarsz i rosyjską taktykę „spalonej ziemi”. Francuski odwrót naciskany przez amię rosyjskiego marszałka Kutuzowa, podgryzany przez partyzantkę, dobijany głodem, chorobami i mrozem zamienił wycofywanie się la grande Armee w tragiczny marsz maruderów kończących swe życie na rosyjskiej ziemi. Ciężko wyrokować jak wyglądałby odwrót w innych warunkach, np. w lecie lub wczesną jesienią, ale na pewno rosyjska zima stała się dla Napoleona i jego armii gwoździem do trumny. Jej siły stopniały o 90% w stosunku do stanu sprzed wojny! Ale to, co było jego wielką porażką stało się też wielkim zwycięstwem Rosjan. Jednym z kilku wydarzeń budujących tradycję historyczną obrony przed najeźdźcą (pierwszym jest pozbycie się Polaków okupujących Moskwę w XVII wieku). Walka ta, pierwsza wojna ojczyźniana, wrosła w świadomość i dusze Rosjan, w ich mentalność i poczucie dumy.
W kolejnym wieku naród rosyjski musiał się zmierzyć z kolejnym najazdem. Sytuacja na kontynencie mogła przypominać tą z 1812 roku. Tym razem to jednak nie siła francuska, ale niemiecka militarnie podbiła niemal całą Europę i nie mogąc dostać się na Wyspy Brytyjskie zwróciła swoje siły przeciw sowieckiej Rosji. Niemieckie wojska rozpoczęły marsz w głąb Rosji 22 czerwca. 129 lat wcześniej Napoleon ruszył 24 czerwca. Porównania nasuwały się same, tym bardziej, że zguba francuskiej armii i porażka „boga wojny”, jak sam siebie nazywał Napoleon była znana każdemu wykształconemu Europejczykowi. Dodatkowo okupowane przez Niemców społeczeństwa „życzyły” sobie takiej samej porażki Hitlera, co tylko wzmacniało oczekiwane wizje powtórki. W pamiętnikach z Paryża pisanych przez polskiego emigranta, można przeczytać, że Francuzi już wtedy „wiedzieli” jak skończy się współczesna im kampania. Dodatkowo, byli pewni, że zima, tak jak w 1812 przyjdzie szybciej, by dopełnić po raz kolejny los armii idącej na Moskwę. Jak wiemy z historii kolejne miesiące nie potoczyły się tak samo. Poszczególne ruchy, walki i manewry wyglądały inaczej, aczkolwiek Niemcy też parli mocno do przodu zbliżając się do Moskwy na wyciągnięcie ręki. Odwrót nastąpił również inaczej, nie zamienił się w ucieczkę, ale mocowanie się obu wielomilionowych armii trwało jeszcze lata. Tym niemniej zima i w tej kampanii stała po stronie Rosji. Szczególnie przyczyniła się do osłabienia Niemców podczas jednej z najbardziej zaciętych bitew tamtej wojny – o Stalingrad, która uważana jest przez wielu za punkt zwrotny wojny. Sama już nazwa, biorąca się od nazwiska rosyjskiego dyktatora była symbolem i zdobycie lub obrona miasta stały się sprawą ambicji dla i Hitlera, i Stalina. Dlatego też Sowieci nie wycofali cywilów, by walczący czuli większą motywację do obrony, a Niemcy nie zezwalając na wycofanie się wojska sprawili, że cała armia feldmarszałka Paulusa znalazła się w okrążeniu. Zaciętość kazała Hitlerowi awansować Paulusa na najwyższe, wojskowe stanowisko jakie znał Wermacht. W historii żaden z feldmarszałków niemieckich (i Pruskich) się nie poddał. Do czasu Stalingradu… Pierwszy zrobił to właśnie Paulus, zaraz po otrzymaniu nominacji. Złamanie tej tradycji pokazuje tylko skalę wyczerpania i upadku pozostałych sił niemieckich. Walki, które pochłonęły według różnych szacunków do 2 milionów(!) ofiar kończyły się w miesiącach zimowych, podczas których głód i mróz (powtórka z Napoleona) dobijały niejednokrotnie, zamkniętych w okrążeniu i wycieńczonych Niemców.
Czy można się dziwić, że w Rosjanach jeszcze mocniej utwierdziło się kilka przekonań? Oprócz jawnego kultu wojen ojczyźnianych doszło przekonanie o tym, że Rosji pomaga w walce zima, która uderzyła w Napoleona i w Hitlera. W krajach Europy zachodniej społeczeństwa odeszły od myślenia wprost nawiązującego do historii. Spowodowane to jest niejednokrotnie tym, że w wyniku prądów ideowych Europejczycy często wstydzą się różnych elementów swojej przeszłości, co wywołuje pokusę zupełnego jej pomijania, zarówno w aspektach złych, jak i dobrych. Im dalej na wschód tym bardziej ta postawa się zmienia. A w Rosji szczególnie się to objawia, bo jest widoczne w oficjalnym przekazie państwowym i propagandzie. Ławrow porównujący Amerykę do Napoleona i Hitlera wpisuje się idealnie w ten tryb myślenia, albo nawet „reagowania” historią. Dlatego też sugestia, że zima znów pomoże Rosji była bardzo nęcąca w odbiorze dla społeczeństwa kraju, który żyje niemal wojną, złożonymi ofiarami i etosem odpierania najazdu, a w głowie ma bardzo wyraźne obrazy, w których odległości i zimno rosyjskie gubi wroga. Tym razem liczono jednak nie na pomoc w „polu”, ale na złamanie ducha Europejczyków w wyniku problemów wynikających z braku dostępu do rosyjskich surowców energetycznych. Zakładano, że zmarznięte i zmęczone kosztami wspierania Ukrainy zachodnie społeczeństwa zaczną nawoływać rządzących do „dogadania się” z Moskwą. Wizja taka była w zupełności zgodna z innym obrazem przedstawianym przez rosyjską propagandę, tj. „zgniłego zachodu” – wygodnych, nie mających ducha, hedonistycznych, dekadenckich, mających w głowie jedynie homoseksualizm i zmiany płci ludzi. Obraz ten przedstawiany był wprost. O ile Łukaszenka rąbiący dla Polaków drwa, by mogli się ogrzać mógł nie wywołać emocji, tak ciekawsze były wizje problemów Europy spowodowane przez brak rosyjskiego gazu. W jednym z filmów zmarznięta i zmęczona blackoutami brytyjska dziewczyna leci do Moskwy, w której takich problemów nie ma, by spotkać się z poznanym przez internet Rosjaninem. Gdy otwiera jej drzwi, w jego mieszkaniu zastaje już mały tłum, roznegliżowanych dziewczyn, które wcześniej uciekły z zziębniętej ojczyzny do Rosji, gdzie nie dba się o temperaturę na termostacie. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, które sam sobie zadaje, a które brzmi następująco: „czy prosty Iwan naprawdę miał nadzieję, że do jego mieszkania w wielkiej płycie z dywanami na ścianach, będą dobijać się zziębnięte tłumy modelek?” Albo: „czy zwykły Rosjanin naprawdę może uwierzyć, że europejska rodzina będzie zmuszona do zjedzenia świnki morskiej, bo car zakręci kurek z gazem?” Nie wiem też na ile rosyjscy analitycy przeszacowali nieudolność zachodnioeuropejskich polityków, na ile naprawdę sami wierzyli w przedstawiane, apokaliptyczne wizje, a na ile była to tylko propaganda dla ludu. Dość tępego ludu, należy tutaj dodać, biorąc pod uwagę przedstawiane mu scenariusze. Ale już dziś można powiedzieć, że bez ataków na infrastrukturę energetyczną Europa przejdzie przez ten okres „ciepłą stopą”. Kolejne dostawy uzbrojenia dla Ukrainy dowodzą, że „zgniły zachód” nie został „rzucony na kolana”. Zima przełomu 2022/23 tym razem nie stanęła po stronie Rosji.
Czytaj także: Felieton wojenny nr 13 – rosyjska mobilizacja
Autor: Andrzej Smoleń