Zima

Zima

25 stycznia, 2024 Wyłączono przez Redakcja

Trzecia część naturalnego cyklu rocznego, czyli o zimie słów kilka.

Wszyscy myślą: jak zima – to śnieg i zimno. I rzeczywiście, jeszcze w połowie lat ’90 minionego stulecia (to było niemal trzydzieści lat temu!), był śnieg i było zimno. Chociaż nie aż tak bardzo, jak w latach ’80, kiedy to na niedzielny spacer chodziło się przez Bałtyk do Szwecji. Chodziliśmy ubrani jak radzieccy kosmonauci, w puchowych pikowanych kurtkach, rajtuzach pod spodniami, w butach śniegowcach. Buzie były czerwone od kilkunastostopniowego mrozu, chociaż mieliśmy grube czapki, szaliki i rękawiczki. Normalne były kuligi i zjeżdżanie na sankach z górek ulokowanych bliżej lub dalej ruchliwych jezdni. Byli nawet tacy, którzy w Kołobrzegu jeździli na nartach. Mówimy tu jednak o polskich realiach, które niewiele mają do czynienia z wyspiarską rzeczywistością.

Jak wygląda zima w Irlandii? W tym sezonie kontemplowałam ją dużo uważniej, niż wcześniej i doszłam do zaskakujących wniosków. Po pierwsze – wyspiarska zima jest ciemna jak polski listopad. Naprawdę, w grudniu, kiedy na dobre rozwidniało się przed godziną dziesiątą rano i zaczynało ciemnieć po piętnastej, byłam na granicy rozpaczy. Wychodziłam z domu ciemną nocą i wracałam po ciemku. W dodatku ciągłe ulewy i huragany nie pomagały w życiu, bo jak tu żyć w takich warunkach? Jakie Boże Narodzenie, skoro za oknem istny Halloween?

Póki jednak temperatury były dodatnie – dało się i to przetrwać. Wraz z nadejściem nowego roku, nadeszły jaśniejsze dni. Już około siódmej rano na horyzoncie pojawiają się pierwsze przejaśnienia, około siódmej trzydzieści na widnokręgu niebo już jest jasne, a po ósmej jest w zasadzie widno! I jeszcze o siedemnastej nie jest do końca ciemno. Niestety, wraz z dłuższymi dniami i słońcem, przyszedł mróz. Tutaj przy minus dwa ogłaszany jest żółty alarm pogodowy. Spoglądam na doniesienia z Polski o dwudziestostopniowym mrozie i myślę, że w Irlandii przy tej temperaturze wszyscy byśmy wpadli w hipotermię w naszych nieocieplonych domach lub z tego samego powodu umarli na zapalenie płuc. Czy wiecie, że tutaj przy mrozie około minus trzy stopnie bezpiecznie jest zostawić na noc lekko odkręcone krany, aby zapobiec zamarznięciu rur? Nie żartuję.

O zawał przyprawia mnie także fakt, że tutaj szyby samochodów odmraża się gorącą wodą z czajnika. Oczywiście, nie używa się wody wrzącej, a podgrzanej do około czterdziestu stopni. Wystarczy, aby parowała na mrozie i podobno wtedy już jest efektywna w swoim działaniu. Ja jednak nie odważyłam się na tę ekstrawagancję i zainwestowałam w odmrażacz w spreju. Szybko, łatwo i przyjemnie. Niestety bez czajnika się nie obeszło, kiedy zamarzły w służbowym vanie wszystkie klamki. Jednak między polewaniem gorącą wodą szkła i plastiku występuje istotna różnica.

I żeby nie było, że wciąż marudzę – jest jedna jedyna rzecz w irlandzkiej zimie, którą kocham. To bajkowe krajobrazy tworzone przez osiadającą na wszystkim szadź. Przez panującą w powietrzu wilgoć, mróz ścina wszystko, co tylko możliwe. I tak mamy piękne oszronione drzewa, pajęczyny zastygłe w lodowych mikroskopijnych koralach, mroźne kwiaty wymalowane na różnych powierzchniach, a nie tylko na oknach. Pamiętacie? Do dzisiaj w starym polskim budownictwie można spotkać drewniane okna z dwoma szybami. Zawsze na nich mróz malował przepiękne wzory. Bardzo, ale to bardzo lubię takie dni, kiedy na błękitnym niebie lśnią zupełnie białe drzewa, wszelkie rośliny przybierają bajkowy wygląd, a słońce sprawia, że dzień jest po prostu piękny.

Takie piękne dni zdarzają się jednak tylko od czasu do czasu. W większości jest szaro, buro i ponuro. Smutno, ciemno, nieprzyjemnie. Właśnie nadciąga sztorm i otrzymaliśmy kolejny pogodowy alert. Trudno w takich warunkach o utrzymanie dobrego nastroju. Trzymanie dobrej formy wymaga staranności w zarządzaniu czasem, energią i emocjami tak, aby mimo braku pogodowej równowagi, utrzymać życiowy balans i nie utknąć w tych ciemnościach na kanapie przez kolejne zimowe tygodnie. Szczególnie teraz warto zadbać o pożywne posiłki i szeroko pojętą samotroskę tak, aby zapewnić organizmowi wszystko, czego potrzebuje zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

Krótko mówiąc, jest niewiele rzeczy, za którymi tęsknię na emigracji, ale zima jest chyba tą porą roku, którą – gdybym tylko mogła – spędzałabym w Polsce. W ocieplonym domu, ze stale gorącą bieżącą wodą w kranie, z ogrzewaniem z miejskiej sieci ciepłowniczej. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale tak – w Polsce dorastałam w dosłownie cieplarnianych warunkach!

A jak tam zimowe nastroje u Ciebie? Co lubisz, czego nie lubisz? Z czym Tobie kojarzy się zima, za czym tęsknisz, czego nie żałujesz, co Ci się podoba, a czego nienawidzisz? Pisz, dziel się, udostępniaj. Skoro za oknem mróz, ogrzejmy chociaż swoje serduszka! 🙂

Czytaj także: Jesień


Natalia Sobiecka

Autorka felietonów z niemal dwudziestoletnim doświadczeniem w pisaniu tekstów na różnych platformach. Zauważa szczegóły i widzi drugie dno w na pozór błahej powierzchowności. W wolnych chwilach podróżuje i fotografuje, prowadzi też działalność korektorską i redakcyjną.

Ireland in my lens

Correcto. Redakcja i korekta