Polish Jazz Festival London 2025
3 listopada, 202526 września w ramach Polish Jazz Festival London 2025 na scenie Cadogan Hall w Londynie wystąpiły polskie gwiazdy jazzu: Anna Maria Jopek i Leszek Możdżer.
Nie mogłem przepuścić takiej okazji zobaczenia na żywo, zwłaszcza Leszka Możdżera, więc zjawiłem się w piątkowy wieczór przy Sloane Square w centrum Londynu dobre pół godziny przed rozpoczęciem koncertu. Publiczność dopisała, gdyż sala wypełniona była po brzegi. Jak to zwykle bywa, gdy w angielskiej stolicy występują polscy artyści, spodziewałem się przede wszystkim polskiej publiczności. Okazało się jednak, że jazz to międzynarodowa muzyka i na widowni wcale nie dominowali rodacy.
Pierwszą godzinę koncertu wypełnił występ wokalistki ze swoim zespołem. Hybryda jazzu i folku mnie osobiście nie przekonuje, jednak pomysłowość aranżacyjna utworów oraz możliwości głosowe Anny Marii Jopek zasługują na podziw i szacunek. Wrażenie robili także doskonali instrumentaliści, a zwłaszcza pianista i perkusista, którego solo w jednym z utworów przyprawiło mnie o ciarki na plecach. Specjalnym gościem wokalistki był trębacz Mark Kavuma, który brawurowo wykonał swoje partie.
W ogólnym odbiorze występu pani Ani uderzyła mnie jej powściągliwość w konwersacji z publicznością, która ograniczyła się w zasadzie do przedstawienia muzyków i dziękowaniu za brawa. Bardzo cenię oryginalność artystki na naszym muzycznym rynku jednak wolę ją w jej popowym repertuarze.
W ostatnim utworze, na fortepianie towarzyszył artystce wywołany na scenę Leszek Możdżer. I zgadzam się z komentarzem jaki usłyszałem za plecami po zakończeniu tego utworu. A mianowicie, jedna z pań oczarowana grą Możdżera powiedziała: „No i Leszek rozwalił system”. Z tym, że zamiast słowa „rozwalił” użyła niecenzuralnego wyrazu. Wiadomo o co chodzi. I w zasadzie całe to zdanie mogło by posłużyć za komentarz podsumowujący godzinny występ pianisty. Bo to, co robi z fortepianem Możdżer, to nie jest gra – to jest magia. To jest kosmos. To jest czasem wspinaczka po najbardziej karkołomnym klifie dźwięków, ale zaraz potem pląsanie po ukwieconej nutkami i czystą harmonią łące. To podróż po utartych torach i utwardzonych drogach muzyki, a chwilę potem wytyczanie nowych ścieżek tam, gdzie nikt nawet nie odważył się spojrzeć, a co dopiero iść.
Tak więc dla mnie pan Możdżer to rewolucjonista, który rozmontowuje systemy, łamie reguły, ale nie po to, by siać muzyczny chaos. Ale po to, by bez przeszkód móc rozkładać na części dziesiąte melodie i dostawać się do struktury atomowej utworu, który wykonuje. By wreszcie odkrywać, na ile można sobie jeszcze pozwolić, zgłębiając i penetrując melodię. Na ten bardzo oryginalny sposób interpretacji pozwala niesamowita technika pianisty. Oczywiście, pierwsza jest wyobraźnia muzyczna, ale żeby przekazać palcami te wszystkie obrazy muzyczne, które artysta ma w głowie i wykorzystać też do tego możliwości instrumentu, trzeba mieć wirtuozerskie możliwości techniczne. A na uzewnętrznienie wizji, jakie pan Możdżer ma w swoim muzycznym umyśle, potrzeba kosmicznej techniki. Nie wiem ilu w tej chwili na świecie jest takich muzycznych geniuszy, ale wydaje mi się, że bardzo niewielu.
W czasie koncertu okazało się, że Leszek Możdżer w przeciwieństwie do Anny Marii Jopek lubi kontaktować się z publicznością. Pomiędzy utworami z humorem opowiadał ciekawe historie o rytmie i przybliżał widzom różne tajniki teorii muzyki. Nie omieszkał też zażartować, chyba przede wszystkim do angielskiej części publiczności, ze swojego nazwiska. Tak nawiasem mówiąc chciałbym usłyszeć w jaki sposób Anglik wymawia nazwisko Możdżer.
Koncert naszego rodzimego wirtuoza fortepianu zapamiętam na długo, ponieważ podniósł on poprzeczkę mojego wyobrażenia o kunszcie muzycznym bardzo wysoko. Pan Możdżer uświadomił mi, jak mało wiem o muzyce i jak dużo ma ona przede mną tajemnic do odkrycia. A myślałem, że orientuje się w tym świecie dość dobrze. Kiedy kolejny raz nasz jazzman zawita do Londynu nie omieszkam sprawdzić na jakim poziomie wiedzy się znajduję i czy nadążam za tym geniuszem.

Jacek Raputa
pochodzę z Liszek pod Krakowem a Londyńczykiem jestem od kilkunastu lat. Jestem też mężem, ojcem, muzykiem, poetą i budowlańcem. Lubię naturę i dobrą literaturę.A w piosenkach które tworzę łącze to co kocham najbardziej czyli muzykę i słowa. Dzięki muzyce emocje przenoszą nas w inne wymiary a dzięki słowom rozwijamy się i wzrastamy.


