O emigracji, czyli dlaczego nie chcę wracać do Polski
18 czerwca, 2024Bardzo trudno zacząć mi pisanie o emigracji, ponieważ jest to temat bardzo złożony. Zastanawiam się: o którym aspekcie życia na obczyźnie napisać? Czy o motywach, które popchnęły mnie do wyjazdu? Mogę też o czynnikach, które nie były mnie w stanie zatrzymać w kraju. Czy o tym, jak jest mi tu dobrze? A może o tym, jak jest mi tu źle? O ludziach? Zdarzeniach? Pisać o sukcesach czy skupić się na porażkach? Tak wiele pytań, a odpowiedzi brak… Dlatego odłożyłam pisanie tekstu na później, bo już wiem, że jeśli napiszę coś pod przymusem, tekst będzie do niczego. Długo jednak na inspirację czekać nie musiałam.
Właśnie w Rzymie odbywają się Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce. Oglądając zawody w niedzielny wieczór, powiedziałam do mojej partnerki, że mamy fajnie, bo oczywiście kibicujemy Polakom, ale także Irlandczykom, przez co mamy dwukrotnie większe szanse na radość ze zwycięstwa. Powiedziałam to w dobrym momencie, bo tego samego wieczoru Irlandka, Ciara Mageean, wywalczyła złoty medal w biegu na 1500 metrów, natomiast nieco później Ewa Swoboda zajęła drugie miejsce w sprincie na 100 metrów. Mówiłam, że podwójna radość?
Jeszcze większe emocje przyniósł kolejny występ sportsmenek, tym razem w biegu na 400 metrów. Na ostatniej prostej, plasującą się na pierwszej pozycji Irlandkę Rhasidat Adeleke wyprzedziła Polka, Natalia Kaczmarek. Nasza rodaczka zajęła pierwsze miejsce w zawodach i ustanowiła, po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat, nowy rekord Polski w tej dyscyplinie. Radość podwójna, bo mamy dwa medale: polskie złoto i irlandzkie srebro.
Nie sądziłam, że coś może zmącić radość i spokój. Sportowa rywalizacja w duchu fair play to czysta przyjemność dla kibica a także satysfakcja dla zawodników, chociaż oczywiście okupiona niewyobrażalną pracą i wysiłkiem. Ale zawodowcy wiedzą, co robią i po co to robią. Myślałam, że tutaj nie można się przyczepić do niczego, nie można zepsuć tego pięknego czasu, jakim dla sportowców są mistrzostwa: czas sprawdzenia siebie, osiągania sukcesów i pokonywania siebie, codziennie od nowa. A jednak…
Po tym, co przeczytałam w komentarzach pod informacją o wyścigu na 400 metrów kobiet, a dokładniej na temat Rhasidat Adekele, już jasno wiem, dlaczego nie chcę wracać do Polski.
Irlandzka zawodniczka ma 22 lata, urodziła się i mieszka w Dublinie. Wszyscy, ale to wszyscy Irlandczycy, bez wyjątku, piszą o dumie, jaką przyniosła im swoim występem i zdobytym srebrem. Piszą, że jest wspaniała, cudowna, piękna, pracowita i że cała kariera jest jeszcze przed nią. A także – że złoty krążek także jest w jej zasięgu, zważając na jej pracowitość. Raczej prawidłowa reakcja, prawda?
Też mi się tak wydawało. Znalazłam się jednak nieopatrznie na polskiej stronie informacyjnej. W komentarzach oczywiście stado neandertalskich samców alfa, którzy swoją męskość muszą udowodnić gburskimi komentarzami, po przeczytaniu których w głowie pojawiał mi się gorylowaty śmiech, który towarzyszyłby tym wypowiedziom, gdyby były one wygłaszane w mowie, a nie w piśmie. Bo nie napisałam Wam, że rodzice Rhasidat pochodzą z Nigerii i tym samym są osobami ciemnoskórymi, a tę cechę, co jest oczywiste, odziedziczyła ich córka. Przytoczę tu kilka komentarzy polskich, białoskórych samców o małym rozumku:
– A w której części Irlandii rodzą się ludzie o takim kolorze skóry?
– W tej Irlandii to musi być afrykańska pogoda, że ona ma taką opaleniznę.
– To są mistrzostwa Europy czy Afryki?
Wstyd, tym bardziej że Internet jest ogólnodostępny, a Facebook umożliwia tłumaczenie komentarzy. Wielu Irlandczyków wypunktowało, że Rhasidat jest Irlandką tak samo, jak wszystkie polskie dzieci urodzone w Irlandii. Podobnie, wielu po imieniu nazwało zjawisko, które miało swój wylew w komentarzach: to nie jest żadna nietolerancja czy ksenofobia, a czysty rasizm. Wielu podkreśliło nie tylko miasto (Dublin), ale i dzielnicę (Tallagh), z której wywodzi się srebrna medalistka i każdy bez wyjątku wyraził dumę, że mają taką irlandzką reprezentantkę na mistrzostwach. Jak widać, Irlandczycy są bardzo wyważeni w swoich wypowiedziach i całkiem kulturalni, bo ja bym zapytała w prostych i żołnierskich słowach: czy was wszystkich już do reszty po…gięło?!
Przypominają mi się wszystkie rasistowskie żarty: o asfalcie, makumbie, kradzieżach i jeszcze gorszych rzeczach. Myślałam, że to już dawno minęło, że to się nie zdarza, a przynajmniej – że jest to jednostkowe. A nie jest. Patrząc po komentarzach, w Polsce rasizm ma się doskonale. Zastanawiałam się, w jakim ja oderwaniu żyję, ale to nie oderwanie. To po prostu Irlandia, normalny kraj, w którym jest miejsce dla każdego, jeśli tylko jest się dobrym człowiekiem.
Dodatkowo, powiem Wam coś w sekrecie. Mieszkam z osobą pochodzącą z Botswany. I jeśli któraś z nas jest kolorowa, to zdecydowanie NIE jest to ona. Ona jest wciąż dokładnie taka, jaka jest, o każdej porze dnia i nocy. To ja, przedstawicielka białej rasy, rano mam czerwoną twarz, bo odcisnęła się na moim policzku poduszka. Potem jestem blada jak ściana, bo mi słabo przez głupotę innych. Jak zjem coś, co mi zaszkodzi, to się nawet zielona zrobię, a gdy wylegnę na słońce, to się robię brązowa. To może się zastanówmy, zanim znów nazwiemy kogoś kolorowym, bo z moich naocznych obserwacji wynika, że Chińczycy także mają skórę monotonnie żółtą, bez względu na wzgląd.
Mam nadzieję, że moja emigracyjna przygoda będzie trwała i nie będę zmuszona jej zakończyć, bo nie chcę wracać do kraju, gdzie każda inność jest powodem do żartów i znieważania drugiego człowieka. W kraju, gdzie gorylowate, prostackie żarty budzą ogólny rechot zamiast zdecydowanego sprzeciwu. W kraju, gdzie wyrażenie własnego zdania, odmiennego od ogółu, spotyka się nie tylko z brakiem tolerancji (nie wspominając o akceptacji), ale także brakiem próby zrozumienia i odgórnym przypięciem łatki dziwaka. W kraju, gdzie nie wszyscy mają równe prawa. Chociaż Polska niczemu, sama w sobie, nie jest winna. Kraj jest piękny, tylko ludzie…
_________________
Wpis motywowany jest pobudkami osobistymi, jest zupełnie nieobiektywny i taki ma pozostać. Wiem, że od każdej reguły istnieją wyjątki ją potwierdzające. Tymi wyjątkami są moi cudowni znajomi, którzy wychodzą ponad skostniałe odwieczne schematy. Jednak nawet oni nie są w stanie przekonać mnie do powrotu.
___________________
Zdjęcie w nagłówku: wykreowano dzięki Canva.
Natalia Sobiecka
Autorka felietonów z niemal dwudziestoletnim doświadczeniem w pisaniu tekstów na różnych platformach. Zauważa szczegóły i widzi drugie dno w na pozór błahej powierzchowności. W wolnych chwilach podróżuje i fotografuje, prowadzi też działalność korektorską i redakcyjną.