Samozwańczy Król Polaków z Liverpoolu – Paweł Salwator Piast-Riedelski

Samozwańczy Król Polaków z Liverpoolu – Paweł Salwator Piast-Riedelski

16 maja, 2021 Wyłączono przez Redakcja

Bogactwo naszej polskiej historii i państwowości, z jej unikalnymi rozwiązaniami politycznymi i bezprecedensowym upadkiem, wywołuje po dziś dzień ciekawe skutki. Jednym z nich jest liczba polskich monarchów, których obecnie – anno Domini 2021 – jest co najmniej kilkunastu. Kogo tam nie ma?… Z „potomków” królów elekcyjnych mamy np. Karin Sowiebską (nie ma tu literówki w nazwisku), która podaje się za potomkinię Jana III z nieprawego łoża, czy dwóch Leszczyńskich: Wojciecha Edwarda i Jana Michała, ponoć potomków Stanisława Leszczyńskiego, choć dociekliwy złośliwiec mógłby zauważyć, że król Stanisław I nie miał syna. A jeszcze większy złośliwiec zauważyłby fakt, że tron elekcyjny, z samej definicji, nie był dziedziczony.

Powołując się na konstytucję 3 maja pretensję do tronu rościć mogą potomkowie Sasów, a ze względu na czasy Kongresówki, pretendentką do korony jest Maria Władimirowa Romanowa. Marek Światopełk Zawadzki podaje się za potomka Piastów, i co ciekawe, nie znalazłem żadnej informacji o samozwańcach, którzy odwołują się do Jagiellonów. Może są za mało polscy w porównaniu do Piastów, czy królów obieranych spośród magnaterii? Pozostali królowie nie doszukują się nawet pozorów legalności, czy tradycji. Ot, poeta, wojskowy, czy dziennikarz ogłasza się królem, regentem, księciem, prezydentem, czy też przywódcą narodu polskiego, i…co mu zrobisz? A co robi tych kilkunastu, aktualnych królów? Krótko mówiąc – królewskie rzeczy. Nadają i potwierdzają tytuły szlacheckie, zakładają zakony rycerskie, zwołują sejmiki, ustanawiają i nadają ordery, dopisują też sobie kolejne tytuły, jak choćby: „Główny Dowódca i Przewodniczący Komitetu Obrony Właścicieli Ziemi, Rolników, Ogrodników i Kupców na Targowisku Okęcie w Warszawie” – to książę Marek Świętopełk Zawadzki, który równocześnie jest też m. in. hetmanem koronnym. Niektórzy próbują podejmować działalność polityczną, lub, co z kolei jest bardzo pozytywne, zajmują się popularyzacją wiedzy historycznej i działalnością charytatywną.

Samozwańczy władca nie jest oczywiście niczym nowym. Dzieje ludzkości widziały niezliczone grono różnego rodzaju ambitnych uzurpatorów, watażków, awanturników czy szaleńców. Znanym chyba wszystkim przykładem jest okres wielkiej rosyjskiej smuty XVII z wieku i dymitriad, przy dużym udziale Rzeczpospolitej. Innym ciekawym przykładem jest francuz Orelie-Antoine de Tounens, założyciel i władca w XIX wieku, nieuznawanego państwa w Ameryce Południowej – Araukanii. Z polskiego podwórka wywodzi się też Maurycy Beniowski, obwołany na Madagaskarze przez tubylczą ludność królem.

Mamy też na świecie, wracając już do współczesności, nie jednego, i nie dwóch papieży. Jest ich co najmniej kilkunastu, o dokładną liczbę jest bardzo ciężko ze względu na to, że skupiają wokół siebie bardzo małe grupy wiernych. Około dwudziestu lat temu jedna z polskich telewizji przeprowadziła wywiad z jednym z takich papieży ze Stanów Zjednoczonych. Telewizja, raczej z tych środowisk, które kilka lat później „nie płakały po papieżu”, zwracała się ustami dziennikarki, do jegomościa wybranego na urząd papieski w konklawe złożonym z jego mamy, brata i sąsiada: „Wasza Świątobliwość”. I to jest piękny dowód na to, że majestat w bezpośrednim kontakcie onieśmiela, nawet majestat samozwańczy.

Liverpool też jest miastem, w którym majestat króla-samozwańca może nie zajaśniał, ale na pewno się zatlił. Mieszkał tu i wydawał książki „król Polaków i Odorzan”; Paweł Salwator Piast-Riedelski, wywodzący swe domniemane korzenie – a jakże inaczej! – od Piastów, w prostej linii od króla Bolesława Śmiałego. Piast-Riedelski, urodzony w Niemczech, działał na początku XX wieku na terenie Stanów Zjednoczonych i Anglii, gdzie wywodził swoje prawa do polskiego tronu, jak i agitował za polską sprawą w latach przed odzyskaniem niepodległości. W czasie I wojny światowej powściągnął swoje ambicję i zgłosił swoją chęć pracy w procesie tworzenia rządku polskiego. Brytyjski historyk Norman Davies określił go jako „niezrównoważonego na umyśle”, ale trzeba przyznać, że zrobił na tyle zamieszania, że w pewnym momencie zainteresował swoją osobą Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Można uznać postać owego króla za szaleńca, za krótkie mgnienie na firmamencie naszych dziejów. Krótkie podrapanie tematu ukazuje jednak, że Piast-Riedelski wydawał swoje publikacje w trzech językach: po angielsku, łacinie i francusku, co świadczy o tym, że nawet jeżeli był wariatem, to wariatem był wykształconym. Ustanowiony przez niego Królewski Order Piastowski przyznawany był w Stanach do lat 70-tych, więc oprócz publikacji, pozostało po nim małe dziedzictwo. Niewiele więcej wiadomo, ale z drugiej strony pozostawia wciągające i interesujące, spowite mgłą niewiedzy, fakty do odkrycia.

Jednym z ciekawszych wydarzeń ostatnich tygodni polonijnego mini świata na Wyspach, było odnalezienie budynku polskiego kontrwywiadu w Londynie, z okresu II wojny światowej. Miejsce to samo z siebie jest z pewnością dużą wartością dla każdego interesującego się historią tamtego okresu, ale jeszcze bardziej może cieszyć sam fakt, że poszukiwania takie mają miejsce. Można z łatwością powiedzieć, że to tylko jeden budek, kropka na samej tylko mapie Londynu, nie wspominając o skali globu, ale właśnie to miejsce dokłada swą małą cegiełkę do całokształtu naszej historii, ale też do dziedzictwa polonijnego. Dlatego cieszyć może, że miejsce to zostało znalezione, ale cieszyć jeszcze mocniej powinno, że są osoby, którym zależy, by praca i wysiłki poprzednich pokoleń emigrantów nie zostały zapomniane. Kulturowe dziedzictwo narodu przyswajane może być wręcz mimochodem, chłonięte samym przebywaniem w pobliżu ważnych miejsc, przez rzut oka na architekturę, przez symbol, czy przez zwykłe, codzienne, interakcje z innymi, które opierają się na tym samym kodzie (choćby języku), utrwalającym więzi. Być może właśnie takie miejsca, jak okryta niedawno siedziba, będą nieocenioną pomocą dla tych, którzy posłużą się nią i wskazując palcem na namacalny obiekt, opowiedzą kolejnym pokoleniom o ciągłości, która trwa pomimo różnych zakrętów historii.

Liverpool też daje możliwości do poszukiwań. Miasto portowe, w pobliżu serca rewolucji przemysłowej, obsługujące ruch między Europą a Stanami jest samo w sobie ciekawe. Polskich akcentów jest tu również z pewnością niemało, a cześć z nich, jestem przekonany, to materiał nawet na prace naukowe. Opisany Paweł Salwator Piast-Riedelski to jeden z przykładów na podobne poszukiwania. Czy to dobry punkt zaczepienia do popularyzacji historii ojczystego kraju, przedstawiając działalność samozwańczego króla na ogólnym, światowym tle, a dodatkowo wyjaśniając fenomen i źródło polskich samozwańców? Na pewno warto spróbować.

Czytaj także: O historii – per se

Andrzej Smoleń

https://twitter.com/andrzej_smolen