„Dwurnik – robotnik sztuki”
24 lutego, 2024„Dwurnik – robotnik sztuki” autorstwa Małgorzaty Czyńskiej to rewelacyjny zapis wywiadu-rzeki, który autorka przeprowadziła z artystą między kwietniem a wrześniem 2015 roku, czyli trzy lata przed śmiercią artysty. W 2023 roku ukazało się wznowienie tej pozycji nakładem wydawnictwa Marginesy, wzbogacone o fotografie i ilustracje, czyli tak jak powinno być, w przypadku książek poświęconych artystom.
Edward Dwurnik to zdecydowanie ciekawa osobowość artystyczna. Był indywidualistą, prowokatorem, huncwotem, ale przede wszystkim „rzemieślnikiem sztuki” – tak sam o sobie mówił i ma to swoje mocne uzasadnienie. Stworzył ponad 6 tysięcy obrazów i 25 tysięcy rysunków, akwarel i kolaży.
Dwurnik skrupulatnie katalogował swoje prace, a właściwie zatrudnił do tego swoją żonę, Teresę Gierzyńską, znakomitą fotografkę. Sama Gierzyńska w pełni rozwinęła swoje skrzydła dopiero po rozstaniu z Dwurnikiem, bo wcześniej zapewne była w cieniu swojego męża – Wielkiego Artysty. Piszę to trochę z ironią, bo mam wrażenie, że w artystycznych związkach to oni bardziej błyszczą niż one. Mężczyźni pozwalają sobie w sztuce na więcej, więcej im się wybacza, nie stawia się im granic.
A Edward Dwurnik błyszczał, bo odniósł spory sukces jako artysta. Jego prace znakomicie się sprzedawały, sam żył z rozmachem i często prowokował media do pisania i mówienia o nim.
„Oni (dziennikarze) mnie pytają o kolegów, kobiety i samochody. Sex, drugs and rock and roll. O ubrania, buty, bieliznę i tak dalej. Potem piszą, że Dwurnik jeździ porsche albo mercedesem AMG. Informacje o posiadaniu dóbr materialnych są dla nich najważniejsze. Oczywiście, to jest fajne, bo przecież kocham swoje samochody. Uważam, że dobry malarz powinien być zadowolony z życia, zdrowy i bogaty. Praca ma przynosić apanaże. Niektórzy cytują moją opinię o tym, że dobry tiszert powinien kosztować tysiąc złotych”.
Wspomnienia Dwurnika z czasów jego młodości są niesamowite, a były to czasy podłe, które ukształtowały go jako artystę. Malował tę peerelowską rzeczywistość drobiazgowo, tworząc obrazy przepełnione historią ludzi i czasów, w których przyszło im żyć. Uznanie i popularność zdobył jako autor rozbudowanych cyklów malarskich, takich jak „Podróże autostopem”, „Robotnicy”, czy „Sportowcy”. Ten ostatni przekornie nie odnosi się do sportu jako dyscypliny, ale do marki popularnych papierosów palonych z namiętnością w tamtych czasach.
Polska bohema artystyczna lat 60. i 70. ubiegłego wieku to w opowieści artysty barwne awanturnicze anegdoty wpisane w szarą, brzydką, czasami wręcz okropną rzeczywistość. Edward Dwurnik fascynował się twórczością Nikifora, słynnego prymitywisty i malarza samouka. Inspirował się jego pracami i nosił się à la Nikifor. Kompozycje Dwurnika są jak opowiedziana historia; historia wydarzeń, historia ludzi i relacji między nimi. Poprzez sztukę wyrażał się najpełniej.
„Łatwiej mi malować niż mówić. U mnie obraz jest formą wypowiedzi, malarstwo to mój sposób na życie i nie chodzi tylko o to, że to mój sposób zarabiania, nie – malując, komentując rzeczywistość i wyrażam siebie. Tyle.”
Dwurnik umiał zarabiać na życie, był bardzo pracowity, praktycznie malował codziennie. Nie stronił od komercji. Ona sprzedawała się najlepiej. Był portrecistą polskich miast i tulipanów, które mają swoją „brudną” genezę. Miał to szczęście, że zawsze zarabiał na obrazach. Malarz lubił też rozdawać swoje prace. „Pamiętaj, że mam dwa kanały twórczości- komercję i program. Pierwszy pomaga mi zajmować się drugim”. Zadziorny Dwurnik lubił prowokować. Choćby te historie z podmalówkami (pierwsza warstwa na płótnie). Odważył się przemalować Wilhelma Sasnala, Andrzej Wróblewskiego czy Łukasza Korolkiewicza. Edward Dwurnik w swych opowieściach jest niezmiernie szczery, czasem do bólu. Śmiem twierdzić, że kto ma w domu „Dwurnika”, może nazywać się szczęściarzem. Obecnie prace artysty osiągają wysokie ceny na aukcjach dzieł sztuki.
Książka to niesamowicie pasjonujący i żywy wywiad z nietuzinkowym człowiekiem. Porusza wiele tematów, wątków i przytacza sporo anegdotek z życia artysty, nie tylko związanych ze sztuką. Jest niesamowicie ciekawie. Dwurnik miał fascynujące życie i umiał z niego korzystać.
Małgorzata Czyńska wykonała świetną pracę, szkoda tylko, że nie dała się sportretować Dwurnikowi, oj, wielka szkoda.
Czytaj także: O książce „Ratownik”
Katarzyna Nowicka
Wrażliwa na sztukę, naturę i słowo pisane. Patrzy na świat bez uprzedzeń, z możliwie otwartym umysłem. Realistka nie pozbawiona marzeń. O przeczytanych książkach opowiada na swoim instagramowym profilu. Od kilkunastu lat mieszka w Leeds, w Zachodnim Yorkshire.