To znowu ja – historia

To znowu ja – historia

24 lutego, 2022 Wyłączono przez Redakcja

Nocne godziny przed rosyjskim atakiem na Ukrainę spędziłem czytając dwa raporty. Pierwszy z nich to amerykański dokument analizujący strategię prowadzenia rywalizacji z dwoma przeciwnikami równocześnie. Drugi to polska polemika odnośnie propozycji reformy naszego wojska, jej założeń ogólnych i rozwiązań bardziej szczegółowych. Oba dokumenty mają zbliżoną objętość, około 100 stron A4. Nie będę czarował, że przeczytałem oba. Jeżeli chodzi o amerykański, skupiłem się jedynie na wnioskach, pobieżnie tylko przeglądając poszczególne punkty raportu. Polskiego też nie udało mi się dokończyć, dotarłem do połowy i przegrałem z biologią. Istnieje po prostu pewna, minimalna długość snu, bez której człowiek nie może funkcjonować.

Amerykanie, ci sami od burgerów i plastikowego popu, w raporcie analizują historyczne doświadczenia innych państw. Opisali przykłady strategii strategii jakie przyjęła Wielka Brytania, ale też Bizancjum(!), Wenecja(!!), czy Austro-Węgry(!!!). Pomimo faktu, że w powszechnej opinii przeciętny Amerykanin może zupełnie nie znać podkreślonych nazw to amerykańskie elity nie wypadły sroce spod ogona. Historie szanują i z historii uczą się wyciągać wnioski potrzebne dziś – w żywym, i realnym świecie. Dodatkowo, pojawią się tam i odniesienie do starożytności (pułapka Tukidydesa, czyli opis kolizyjnego kursy Aten i Sparty), czy do teorii Pruskiego teoretyka wojskowości, Clausewitza.

W polskim dokumencie też oczywiście pojawiają się odwołania historyczne. Jest tam nawiązanie do kampanii wrześniowej, co jest „klasyką”, ale i są też porównania ciekawsze. Oś polemiki położona jest na strategii, która nawiązuje do kampanii Jana Sobieskiego z 1667 roku! Polscy hetmani tamtej Rzeczpospolitej też polemizowali z klasykami, choćby z Cezarem, ale dziś to oni inspirują współczesnych. Nawiasem mówiąc jest to wręcz nie do uwierzenia, jak wielu wybitnych i genialnych strategów wydali Sarmaci. Bardzo płynnie następowało przekazywanie pałeczki w sztafecie pokoleniowej naszych dowódców. Gdy zabrakło Tarnowskiego i Zamoyskiego, pojawił się Żółkiewski i Chodkiewicz, a później Koniecpolski, Czarnecki, Sobieski.. Niesamowite natężenie geniuszu w tak krótkim okresie czasu prowokuje do pytanie co sprawiało, że Rzeczpospolita tak łatwo przedstawiała światu swoje zdolne dzieci.

Można o to pytanie toczyć długie spory, ale ważnym czynnikiem była sama konieczność. Gdyby nie ciągłe walki i konieczność łapania za szablę, Jan Sobieski mógłby ze spokojem doglądać swoich dóbr i zająć się w wolnym czasie czymś innym, na przykład pisaniem. Jego listy do Marysieńki są przecież dowodem na to, że grafomanem nie był. Dziś też konieczność każe nam zaglądać do ich doświadczeń, odkurzać kulturę czytania i wyciągania wniosków z historii. A sam przykład dyskusji na temat założeń kampanii z XVII wieku wskazuję, że zaczęliśmy to robić. Pytanie, czy nie za późno.

Przez wiele lat moje zainteresowanie historią było uczuciem dość platonicznym. Też, zgodnie z całym szerokim nurtem obowiązującym w Polsce, miałem poczucie, że zapisanie wydarzeń przez historyków symbolicznie je zamyka, odkłada na półkę, którą z ciekawością można obejrzeć, ale nie daje ona żadnej korzyści. Kilka lat temu historię zacząłem „czuć”, rozumieć jak te same siły napędzają inne mechanizmy. Historia przestała być wtedy ciekawostką, stała się częścią codzienności, wpływającą na człowieka tak, jak wpływa na niego zapamiętane doświadczenie, które wyniósł od nieżyjących już osób. Dziś chyba każdy, mający elementarną wiedzę z historii naszego regionu czuje podobnie. Karty historii otrzepały się z bibliotecznego kurzu, ożyły i poklepując po ramieniu oświadczyły nam, że znów tu są.

Czytaj także: Unia Polsko-Ukraińska?

Autor: Andrzej Smoleń