Muzyczna Podróż do Korzeni.

Muzyczna Podróż do Korzeni.

3 kwietnia, 2024 Wyłączono przez Redakcja

Jeśli chcecie usłyszeć echa głosów waszych słowiańskich praprzodków, jeśli chcecie poczuć na skórze wiatr dawnych wierzeń, bóstw i duchów i jeśli jesteście ciekawi tajemniczego świata przeszłości, szczerze zachęcam do posłuchania albumu Navia zespołu Sokół Orchestra. Mieszanka wyjątkowego klimatu kompozycji i wirtuozerii muzyków poruszą do głębi wrażliwość słuchacza.

Sokół Orchestra to grupa powstała w 2011 roku w Krakowie a jej założycielem i liderem jest utalentowany trębacz, multiinstrumentalista i kompozytor Przemek Sokół. Muzyk ma na swoim koncie współpracę z tak znanymi artystami jak Justyna Steczkowska, Maciej Maleńczuk czy Renata Przemyk. Na przestrzeni kilkunastu lat swej działalności grupa koncertowała w Polsce i za granicą i wydała 2 albumy. Ostatnim, który ukazał się na początku zeszłego roku jest właśnie album Navia. Muzykę zespołu określa się jako etniczną lub bałkańską, jednak wyraźnie słychać w niej też elementy jazzu, a nawet rocka. Na oryginalnaść brzmienia muzyki formacji niezaprzeczalnie składa się szerokie instrumentarium wykorzystywane przez muzyków. O ile poprzedni album grupy był zdominowany przez brzmienia instrumentów dętych blaszanych, o tyle na albumie Navia równorzędnymi partnerami w grze dla dęciaków są gitara elektryczna, greckie buzuki, akordeon czy tak żadko spotykany instrument jak lira korbowa. A wszysko to cementuje solidna gra perkusji i instrumentów perkusyjnych.

Utwory z albumu Navia to w większości kompozycje Przemka Sokoła jednak nie trudno odgadnąć jaką muzyką ostatnio fascynuje się lider Sokołów. Starosłowiańskie harmonie słychać niemal w każdym utworze.

Album otwiera utwor tytułowy i jest to otwarcie z iście orkiestrowym rozmachem. Potężne brzmienie i moc utworu od razu wciągają słuchacza w świat muzyków grających z wielką pasją i energią. Drugi utwor „Ulietaj” hipnotyzuje piękną melodią-rozmową pomiędzy trąbką a akordeonem. Na koniec do tej konwersacji muzycznej dołącza cudowna gitara.

„Wici” kolejny utwór to już folk oparty na bałbańskich rytmach. Tutaj z kolei pogawędkę muzyczną z trąbkami ucięło sobie greckie buzuki.

„Perun” to według mnie najbardziej przebojowe nagranie na płycie. Mam tu na myśli w miarę nieskomplikowaną, jak na Sokołów, aranżację utworu i dość łatwo wpadający w ucho główny motyw myzyczny. Trąbki niczym głosy śpiewają melodię w gęstym rytmie instrumentów perkusyjnych. Utwór na długo zostaje w pamięci słuchacza. „Rutka”- numer 5 na albumie, w zasadzie opiera się na tradycyjnej słowiańskiej „przyśpiewce” z żeńskimi głosami. Trąbka jest tutaj uzupełnieniem a trochę kontrastujące z całością rockowo brzmiące solo gitarowe, kończy utwor.

„Sen” rozpoczyna klimatycznie lira korbowa, która przenosi słuchacza gdzieś w pogańskie pradzieje. Później jest zaskakująco bo mimo jazzowo-funkowego zabarwienia, dzięki głównej melodii prowadzonej przez trąbki, utwór nie traci etnicznego klimatu. Naprawdę ciekawa kompozycja i wykonanie. Warto też zwrócić uwagę na bardzo ładne solo akordeonu. Następny utwór to „Mir”. Intro na trąbce niczym tło muzyczne z Psów Pasikowskiego a później soczysto brzmiąca gitara elektryczna w niespiesznym, aczkolwiek mocnym rytmie. Jednak cały ten utwór jest jakby wstępem do następnego „Slavonicy”, a to już rockowo-folkowa uczta dla uszu. Mięsiste sola i riffy na przesterowanej gitarze elektrycznej, gęste dźwięki trąbki i przez moment również akordeonu, żywe temo – wszystko zlepione w jedną ścianę dzwięku. Aż szkoda że tak szybko kończy się ten utwór.

„Chmiel” to kolejny po „Rudce” numer oparty na tradycyjnej słowiańskiej melodii. Słuchając tego muzycznego klejnocika nie sposób oprzeć się wrażeniu, że grających muzyków nie ogranicza ani ich wyobraźnia ani umiejętności techniczne. To kolejny majstersztyk dźwiękowy. I znów mogę pokusić się o porównania do stylistyki jazzowej bo muzycy grają tutaj tak jakby po prostu improwizowali. I bóg wie gdzie ta improwizacja mogła by ich jeszcze zaprowadzić gdyby nie ograniczenia czasowe. Jednak i tak twierdzę, że dzięki takim utworom i wykonaniom świat muzyki jest bezkresny.

„Pośrataj” to także utwór oparty na tradycyjnej melodii. Tym razem niemal od samego początku wyróżnia się tutaj niesamowita gra gitary basowej. Jej brzmienie i pomysłowy sposób wykorzystania strun od razu nasuwa skojarzenia z grą Tonego Levina (King Crimson, Peter Gabriel, Liquid Tension Experiment). I to wcale nie jest zarzut. Cały utwór jest niezmiernie bogato zaaranżowany.

Rozpoczyna go kolejny, żadko używany instrument tamburica i znów tradycyjny żeński chór słowianek. Ale to tylko pozory bo w miarę upływu nutek, dzięki instrumentom klawiszowym i gitarze elektrycznej z popularną kaczką robi się brzmieniowo bardzo nowocześnie. Kolejny niesamowity numer.
Jako bonus track na płycie mamy utwór „Świtezianka”. To trzeci numer wokalny na albumie, chociaż Przemek Sokół tu nie śpiewa a raczej melorecytuje.
A wykorzystuje do tego, jak sam tytuł wskazuje, tekst Adama Mickiewicza.
Muzyka stanowi tu tło dla recytacji ale to nie znaczy, że nie zauważa się selektywnej gry poszczególnych instrumentów. Poza tym muzyka buduje tu napięcie, którego kulminacją jest prawie hard rockowy finał.
Muzyka Sokołów to w większości kompozycje instrumentalne, jednak wcale nie znaczy to, że o czymś nie opowiadają. Wręcz przeciwnie, melodie dają pole do popisu naszej wyobraźni. Nutom, instrumentom, muzyce – słowa nie są niezbędne by opowiadać historię, a szczególnie nie są potrzebne grupie Przemka Sokoła.

Mimo że Sokół Orchestra inspiruje się przeszłością, ich muzyka jest nader żywa. Można powiedzieć nawet, że ich muzyka wskrzesza przeszłość i ożywia dawne dźwięki i harmonie. Życie to energia i wrażliwość, a tych w twórczości Sokołów nie brakuje. Muzycy dzięki swoim instrumentom, talentom i wrażliwości, niczym czarodzieje dzięki swoim różdżkom, wyczarowują na nowo coś co już dawno minęło, stwarzają to ponownie w nowej formie. Zespół wydobył na powierzchnię teraźniejszości coś, co wydawać by się mogło dawno przepadło w głębinach czasu.

Jak sami muzycy mówią o swojej muzyce, ten album to rodzaj podróży. To wycieczka do korzeni słowiańskiej muzyki. Podróż to również przygoda. Myślę że warto doświadczyć tej przygody z Navią.
Na koniec tylko dodam że album nagrywany był mówiąc w żargonie muzycznym „na setkę”. To znaczy, że muzycy wszyscy razem jednocześnie byli nagrywani w studio. To się słyszy słuchając tego albumu i to świadczy o nieprzeciętnych umiejętnościach technicznych muzyków.


Jacek Raputa

pochodzę z Liszek pod Krakowem a Londyńczykiem jestem od kilkunastu lat. Jestem też mężem, ojcem, muzykiem, poetą i budowlańcem. Lubię naturę i dobrą literaturę.A w piosenkach które tworzę łącze to co kocham najbardziej czyli muzykę i słowa. Dzięki muzyce emocje przenoszą nas w inne wymiary a dzięki słowom rozwijamy się i wzrastamy.

https://www.facebook.com/profile.php?id=100063724474851