Felieton wojenny nr 12 –  Wojny polsko-rosyjskie

Felieton wojenny nr 12 – Wojny polsko-rosyjskie

7 sierpnia, 2022 Wyłączono przez Redakcja

Historia oprócz podziału na epoki, wyróżnia też specjalizacje i obszary badań, których liczba wydaje się być nieograniczona. Obok najbardziej powszechnej historii poszczególnych państw, mamy przecież historię gospodarczą, historię sztuki, kultury, filozofii, myśli politycznej, techniki, prawa oraz wiele innych. Nic nie stoi też na przeszkodzie by badać też historię pojedynczych rodzin, rodów, czy nawet indywidualne biografie. Dlatego też historia ogólna to zbiór ogromnej ilości działów, większych i mniejszych, wraz z naukami wspomagającymi. Podobna jest do wielkiej rzeki, której nurt zasilają dopływy różnej wielkości i długości, a one z kolei mają też swoje dorzecza; inne rzeki i strumienie. Z lotu ptaka najłatwiej dostrzec te największe, najdłuższe, najbardziej kręte, i to one przyciągają szczególnie dużą uwagę. Bywa też i tak, że ważne nurty wydają się nudne i nieinteresujące, przez pozorną prostotę i jednostajność. Taka jest np. historia gospodarcza, która wywiera wpływ na każdy dział życia ludzkiego, choć zwykle robi za tło. Tło tych dziedzin, które są pociągające dla ogromnej rzeszy pasjonatów i zawodowych historyków.

Z pewnością jednym z najbardziej interesujących działów jest historia wojskowości i samych wojen. Biorąc powyższe pod uwagę nie dziwi fakt, że w ogólnej świadomości historycznej dzieje Polski piszą się jako kolejne konflikty, a poszczególne z nich wyznaczają kamienie milowe naszej państwowości. Grunwald, potop szwedzki, Wiedeń, powstania, wrzesień 1939. – ciężko znaleźć Polaka bez choćby cienia wiedzy o wyżej wymienionych bitwach i kampaniach. Pomiędzy nimi jednak dzieje się wiele, same wojny to często dopiero ostatni etap, gdy woda już bulgocze i kipi, a przecież wrzenie poprzedzone jest długim procesem dostarczania energii i zwiększania temperatury płynu. Ten proces, gdy pod powierzchnią wody zachodzą kolejne fazy, zmiany temperatur i ciśnieni, jest szerokim polem do badań i nauki, okrywania zależności i pisania post factum scenariuszy w których historia mogła potoczyć się inaczej. Ale gdy już wrze – widać to doskonale – czasami lżej, czasami bardzo burzliwie. A historia nasza to długimi latami niemal nieustanne wrzenie na wielkiej powierzchni, w pewnym momencie obejmującej niemal milion kilometrów kwadratowych. Licząc tylko od nowożytności, liczba wojen prowadzonych przez Polskę jest aż wręcz trudna do policzenia. Bo jak np. liczyć kolejne najazdy tatarskie lub wojny domowe? Widziałem kiedyś internetową dyskusję w której ktoś, widząc obrazy zniszczeń wojennych zapytał, dlaczego ludzkość nie wyznaczy specjalnego kawałka globu przeznaczonego na starcia militarne. Padła na to przytomna odpowiedź, że takie miejsce już istnieje: nazywa się Polska. To, obok tragicznej wymowy, również zabawna dykteryjka, ale wynika ona z faktów, na przykład takich, że w ogólnie przyjętej klasyfikacji wojen z samą Turcją toczyliśmy aż pięć (jeżeli liczyć wyprawę Warneńczyka to sześć), a ze Szwecją siedem. To duże liczby. Blakną jednak w cieniu zwycięzcy tej przykrej klasyfikacji – Rosji. Pod rożnymi nazwami obu stron (księstwo Moskiewskie vs Unia Polsko-Litewska, ZSRR vs II Rzeczpospolita itd), w różnych epokach, z rożnych powodów, oba państwa stoczyły osiemnaście wojen!

Każdemu, kto czuje się na siłach, proponuję przećwiczenie szarych komórek i próbę otworzenia z pamięci listy wojen polsko – rosyjskich. Mi udało się przypomnieć sobie i osadzić na osi czasu trzynaście. Pozostałe pięć, co dość znamienne, znalazły się w przeważającej większości na szczycie oficjalnej listy, a więc chronologicznie są to pierwsze starcia, które wynikały z Unii Korony i Litwy, i wciągnięcie królestwa Polskiego (lub jego dobrowolnego wejścia) w politykę wschodnią. Sama lista może być ułożona inaczej, biorąc poprawki na niuanse prawne i okoliczności. Tytułem przykładu – na liście znajdują się dwa powstania z XIX wieku. Konflikt z lat 1831-1832 jest niesłusznie nazywany powstaniem, gdyż Królestwo Polskie, połączone unią personalną z cesarstwem rosyjskim miało osobny rząd i armię. Była to pełnoprawna wojna polsko-rosyjska. Inaczej (pod względem formalnym) ma się powstanie styczniowe, które było walką partyzancką, z prawnego punktu widzenia buntem polskiej części poddanych, wypowiadających posłuszeństwo carowi. Czy jednak da się te walki nazwać wojną, sklasyfikować je na równi np. z wojną z lat 1920-21? Jeżeli jednak powstanie styczniowe znajduje się na liście, czy nie można by umieścić na niej tzw. powstania antykomunistycznego, czyli oporu części Polaków przeciw nowemu systemowi od roku 1944 do mniej więcej „odwilży” po śmierci Stalina? Czy opór AK, WIN-u, Żołnierzy Wyklętych i innych nie zasługuje na postawienie ich w jednym rzędzie z innymi powstańcami? A co z kampania Napoleona z 1812 roku, której również nie ma na liście? Przecież stroną konfliktu było księstwo Warszawskie, a znaczącą część Grande Armée stanowili Polacy. Zresztą sam Napoleon nazwał kampanię „drugą wojną polską”, a o motywach wojny mówił między innymi tak „Z cywilizacją zetknęli się (Rosjanie – przyp. AS)  dopiero przez rozbiór Polski. Nadszedł więc teraz czas, aby Polacy pokazali im, gdzie ich miejsce…” W tym kontekście ciężko nie mówić o kolejnej wojnie polsko – rosyjskiej (w ramach koalicji), której jednak lista nie obejmuje. Te wątpliwości są doskonałą ilustracją faktu, że podobne klasyfikacje są sprawą dość płynną, wymagające postawienia ram i podlegające interpretacjom. Wspomniane pierwsze starcia Polski (i Litwy) z Rosją (wtedy Moskwą) również mogą podlegać niuansowaniu i wątpliwościom. Czasami były to wojny o ograniczonym do pogranicza Litewsko – Moskiewskiego, które nie dotykały samego królestwa Polskiego. Dlatego też ciężko było mi o wyłuskanie z pamięci tamtych konfliktów, o wiele łatwiej jednak wbijają się do świadomości te, które dotykały i terenów dzisiejszej Polski, i samych Polaków.

Ale przecież dziś, bez konfliktu między Polską a Rosją, wojna u naszych wschodnich sąsiadów wpływa na nas wyraźnie. Pomijając kwestię uchodźców, embarga, trudności na rynku energii i surowców, które nie są elementami tradycyjnie pojmowanej wojny, tak przecież duża część naszego sprzętu wojskowego jest w użyciu w walce. Cześć rosyjskiej propagandy przestawia obecną wojnę jako starcie NATO i Rosji. Czy biorąc pod uwagę powyższe, oraz nasze wsparcie i to, że „polskie” czołgi, czy artyleria strzelają do rosyjskich żołnierzy, nie jest możliwe, że przyszli historycy zastanowią się nad klasyfikacją tego konfliktu jako kolejnego starcia między Rosja a Polską?

Czytaj także: Felieton wojenny nr 11 – Echa wojny

Autor: Andrzej Smoleń

https://twitter.com/andrzej_smolen