![Emigracja uczuć – odcinek siódmy [+18] Emigracja uczuć – odcinek siódmy [+18]](https://emigraniada.com/wp-content/uploads/2023/04/pexels-oleksandr-pidvalnyi-322819-scaled-1-1140x641.jpg)
Emigracja uczuć – odcinek siódmy [+18]
8 maja, 2023Kobieta, która otworzyła im drzwi, była szatynką o szlachetnych rysach twarzy, około czterdziestki. Dyskretny makijaż mógł być zauważony tylko dzięki spostrzegawczości innej kobiety. W obcisłych dżinsach i szerokiej bluzce w orientalne wzory prezentowała się dosyć zwyczajnie, ale aura, jaką wytwarzała wokół siebie, była zupełnie niezwyczajna. Biło od niej jakieś ciepło, życzliwość, coś, co pozwalało ją lubić i ufać jej, zanim jeszcze cokolwiek powiedziała.
Zapraszającym gestem wprowadziła Agatę i Mirkę do swojego domu.
– Proszę sobie wygodnie usiąść. – Wskazała na krzesła przy wielkim, dębowym stole. – Napiją się panie czegoś?
– Nie, dziękuję. – Agata nie mogła pohamować ciekawości, rozglądała się dyskretnie po dużym pokoju w poszukiwaniu szklanej kuli czy czegokolwiek kojarzącego się z magią. Wyobraźnia podsuwała jej zupełnie inny obraz od tego, jaki tu zastała, była nieco zawiedziona panującą tu zwyczajnością.
– Ja również dziękuję. – Mirka nie była zdziwiona niczym, już kiedyś, przed laty, była w tym domu. Od tamtej pory nic się nie zmieniło.
– Mam na imię Gizella – kobieta przedstawiła się. – Panie są u mnie pierwszy raz?
– Tak – powiedziała Agata, a Mirka tylko skinęła głową. Nie uważała za istotne mówić o poprzedniej wizycie, na dodatek niewiele dla niej znaczącej.
– Powiem zatem kilka słów, zanim zaczniemy. Wróżę z kart, opłata wynosi dwieście złotych. Możecie panie zostać razem lub jedna z was może zaczekać w drugim pokoju. Wiem, że nie wyglądam jak wróżka z bajek, które oglądałyśmy w dzieciństwie, ale znam się na tym, co robię, możecie mi wierzyć, dlatego mam głównie stałych klientów. – Konkretność jej wypowiedzi nie pasowała do subtelnego wyglądu, jaki miała. – To jak, razem czy osobno?
– Ja wolałabym zostać sama. – Agata przepraszająco spojrzała na Mirkę. – Nie gniewaj się, ale to pozwoli mi bardziej się skupić. – Mirka, zaskoczona i nieco urażona, uważała ten argument za naciągany, ale wyszła z pokoju.
– Może pani włączyć sobie telewizję albo poczytać gazety, leżą na stoliku – poinformowała Gizella.
Gdy drzwi zamknęły się za Mirką, magiczna szatynka zasłoniła okna, starymi, grubymi, dawno niemodnymi storami. Dopiero teraz można było zauważyć, że w rogach stoją lampy świecące na zielono, których światło było zupełnie niedostrzegalne w blasku słońca. Nastrój natychmiast się zmienił, stając się bardziej adekwatnym do sytuacji. Kobieta ponownie zajęła miejsce przy stole, trzymając w ręku grubą talię kart. Agata miała wrażenie, że zjawiły się one po prostu znikąd w dłoniach Gizelli. Musiała przyznać, że to było jak najbardziej magiczne. Przetasowane kilka razy płynnym ruchem, jedna przy drugiej, zostały rozłożone na pięknym blacie.
– Widzę przy tobie dwóch mężczyzn – powiedziała Gizella bez żadnego wstępu. Agata poczuła się zakłopotana. – Jeden z nich to mąż lub stały partner, drugi pojawił się niedawno.
„Jasna cholera, skąd ona wie?” – Agata pomyślała z niedowierzeniem. Wróżka kontynuowała:
– Są jeszcze dwie kobiety. Wygląda mi na to, że są bardzo blisko z tymi mężczyznami, im zależy na nich tak samo jak tobie. Dosyć tu tłoczno, chociaż ty jesteś na najlepszej pozycji. – Agata myślała przez chwilę, o jakie kobiety może chodzić, ale kolejne słowa Gizelli sprawiły, że uciekł jej ten wątek. Odkładając analizę na później, słuchała dalej. – Otaczają cię wielkie emocje, dużo myślisz, nie możesz spać, jesteś na jakimś rozdrożu, wahasz się, boisz. Bez względu na to, jaką decyzję podejmiesz, czekają cię wielkie zmiany. Nie unikniesz ich. Coś stracisz na zawsze, coś też zyskasz, ale to jest mniej atrakcyjne, niż teraz ci się wydaje. Ale… – na chwilę zawiesiła głos. Przejechała palcami po rozłożonych kartach, jak gdyby odczytując z nich pismo Braille’a. – Ty już coś straciłaś, ktoś cię opuścił, odszedł…
– Tylko wyjechał – wtrąciła, nie mogąc znieść tych niewłaściwych określeń.
– To trwa długo i on jest coraz dalej, wydaje mi się, że sama to już czujesz.
Agata zbytnio nie wzięła do siebie ostatnich słów Gizelli. Nie była przekonana co do jej profesjonalizmu, nie otrzymała tego, na co liczyła, to znaczy żadnej wskazówki, jak dalej postępować z Jankiem i czym są jej przeczucia odnośnie Tomka. Właściwie niczego się nie dowiedziała, były to tylko jakieś mrzonki, niejasne przypuszczenia, psychologia dla początkujących.
– Zostań ze mną – poprosiła Mirka, gdy przyszedł czas na nią. – Mi twoja obecność nie przeszkadza ani w skupieniu się, ani w ogóle w niczym – dodała trochę uszczypliwie. Gizella ponownie przetasowała karty i dokładnie tymi samymi ruchami rozłożyła je na stole. Agata złośliwie pomyślała, że zaraz mówić będzie też to samo. Ale gdy spokojna dotychczas twarz kobiety zmieniła wyraz na zaniepokojony, jasne było, że dla Mirki miała przygotowane inne przedstawienie.
– Przechodzi pani ciężki czas – powiedziała niskim, poważnym głosem, aż Mirce przeszły po plecach ciarki. – W pani domu są problemy. To nie pani je przyniosła, lecz pani je rozwiąże. Ale proszę być czujnym, zaufać sobie i uważnie się rozglądać, bo rozwiązanie okaże się banalnie proste. – Mirka starała się zapamiętać każde słowo, bała się, że jeśli coś jej umknie, nie będzie umiała właściwie rozwiązać swoich kłopotów. – Wokół pani dużo się dzieje i dużo jeszcze się zdarzy, tylko, że… – przerwała. Jeszcze raz przyjrzała się talii, jaką miała przed sobą, dosyć długo nad czymś myślała, zanim znowu zaczęła mówić. – Tylko, że to, co panią czeka, to nie będą dobre rzeczy. Karty źle się układają, nie mogę zinterpretować tego inaczej, choć bardzo bym chciała, widzę śmierć…
Wówczas nastało przerażające milczenie. Mirka wybałuszyła oczy, Agata niespokojnie przełożyła nogę na nogę. Wróżka dodała:
– Ale raczej nie na panią ona poluje, chociaż jest bardzo blisko.
– Raczej… – powtórzyła Mirka ze ściśniętym gardłem. – Na kogo więc?
– Tego nie wiem, to nie musi być nikt z rodziny, ale jednak ktoś bardzo bliski. To nie będzie śmierć naturalna, raczej samobójstwo, morderstwo, może wypadek. Widzę tylko, że stoi i czeka, dosłownie ociera się o pani plecy…

Agnieszka Bednarska
Kocham ksiażki, ale ta miłość rodziła się powoli. Ukończyłam studia pedagogiczne ponieważ moim marzeniem było założenie rodzinnego domu dziecka, plany te pokrzyżował wyjazd do Anglii. Zmiana życiowych priorytetów zaowocowała kilkoma powieściami z gatunku, jak sama o nim mówię, lekkiej grozy. Nie narzekam, nie oceniam, dojrzałam do tego, aby celebrować codzienność, cieszyć się z małych rzeczy, być dobrą dla siebie i innych. Uważam, że w życiu chodzi o to, aby być użytecznym, a za najbardziej pożądane cechy człowieka uznaję poczucie odpowiedzialności i poczucie humoru.
Będzie mi bardzo milo, jeśli dołączycie do mnie na Instagramie, bądż Facebooku.