![Emigracja uczuć – odcinek piąty [+18] Emigracja uczuć – odcinek piąty [+18]](https://emigraniada.com/wp-content/uploads/2023/04/pexels-oleksandr-pidvalnyi-322819-scaled-1-1140x641.jpg)
Emigracja uczuć – odcinek piąty [+18]
11 kwietnia, 2023Pani Jadwiga była kobietą, która wiek emerytalny przekroczyła bodajże jakieś sto lat temu, ale nadal tkwiła na swoim stanowisku niczym monumentalny pomnik. Ominęły ją zwolnienia grupowe, renty, przedwczesne emerytury. Agata zaczęła podejrzewać, że pani Jadwiga jest zaksięgowana w tym banku w rubryce pt. „środki trwałe”, a jej amortyzacja przebiega wolniej, niż zakładał producent. Pani Jadzia codziennie o jedenastej parzyła sobie herbatkę, gotując wodę w pożółkłym, ceramicznym dzbanku z napisem „Społem” przy użyciu grzałki elektrycznej, żywcem wyjętej z epoki PRL-u. Była to osoba małomówna, ale niewątpliwie z wyostrzonym zmysłem słuchu i wzroku.
Agata i Janek wiedzieli, że każde ich wspólne wyjście, wymiana spojrzenia czy uśmiechu jest skrupulatnie odnotowywana na twardym dysku w głowie pani Jadwigi.
– Nie wiem, co ta kobieta o nas myśli i z kim dzieli się sensacjami na nasz temat, ale ja się jej normalnie boję. Kiedy na mnie zerka spod tych swoich bryli, czuję się, jakbym był nagi. – Janek odczekał, aż kobieta wyjdzie z biura, które wspólnie zajmowali i dopiero wtedy podszedł do biurka Agaty.
– Muszę się przyznać, że mam podobnie – wyznała ściszonym głosem. – Od kilku lat pracuję z nią w tym pokoju, a zamieniłyśmy ze sobą raptem kilka zdań. Wygadana jak mało kto…
– Czy ona rozmawia z kimkolwiek?
– W bufecie pracuje jej koleżanka, chyba tylko z nią.
– Myślisz, że rozmawiają o nas?
– O nas? – W uszach Agaty określenie jej i Janka jako „my” zabrzmiało dziwnie.
– No, o tym, że trzymamy się razem.
– Aha. Widząc, jak nam się Jadzia przygląda, obawiam się, że tak.
– Czuję, że lubi sporo dodać od siebie. Wkrótce możemy spodziewać się skandalu, w którym będziemy odgrywać rolę głównych bohaterów.
– Przecież nie robimy nic złego – powiedziała, chcąc bardziej przekonać siebie niż jego.
– Jasne, że nic w tym złego. – Uśmiechnął się nieznacznie i zatrzymał na niej wzrok tak długo, aż się speszyła.
– Jeśli to ci ciąży, możemy przestać razem spędzać przerwy, a może nawet któreś z nas poprosi o przeniesienie do innego biura – podsunęła rozwiązanie głosem obrażonej dziewczynki.
– Oszalałaś? – oburzył się i bez zastanowienia chwycił ją za dłoń. Posyłając mu groźne spojrzenie, przytomnie wyjęła rękę z tego uścisku. – Te spotkania z tobą to najprzyjemniejsze chwile w całym moim dniu. Nie będzie ci łatwo się mnie pozbyć, choćbyś nawet tego chciała.
– Przesadzasz chyba.
– Wcale nie przesadzam, mówię, co czuję. Od dawna chciałem się z tobą zaprzyjaźnić, tylko brakowało mi odwagi. – Zdawał sobie sprawę, że nie brzmi wiarygodnie. Sam przecież nie wierzył w przyjaźń damsko-męską i nie sądził, aby wierzyła w nią również Agata. Poza tym doskonale wiedział, jak postrzegają go kobiety, które przeważnie ulegały jego urokowi, zanim jeszcze zaczął się starać. Pewny siebie, atrakcyjny, odrobinę siwiejący facet około czterdziestki miałby nie mieć odwagi nawiązać bliższej znajomości z koleżanką z biura? Nawet on był tym zaskoczony, więc Agacie tym bardziej nie można było się dziwić.
– Mam pomysł na to, jak uniknąć niepotrzebnych plotek i nie dać Jadźce satysfakcji – powiedział, podsuwając sobie krzesło.
– Jaki?
– Może powinniśmy przenieść nasze spotkania poza biuro? – Nastała cisza. Agata doskonale wiedziała, że taka propozycja kiedyś padnie, ale zupełnie nie miała pojęcia, jak na nią zareagować. Bała się bliższej zażyłości z Jankiem, nie była przecież dzieckiem, miała jasność, dokąd poprowadziłaby ich ta ścieżka. Jednocześnie tak dobrze się czuła, gdy wypełniał jej czas, zabijał biurową nudę i rozbawiał, gdy miała gorszy dzień, że nie chciała tego stracić. Musiała jednak dokonać wyboru. Teraz.
– Proponujesz, abyśmy zaczęli spotykać się prywatnie, po pracy, tak? Najlepiej w jakimś ustronnym miejscu, jak sądzę? – W jej głosie Janek rozpoznał rozczarowanie. Natychmiast zrozumiał, że ona nie była na to gotowa, że za bardzo się zagalopował.
– Nie, źle mnie zrozumiałaś. – Niestety było za późno.
– To ty źle mnie zrozumiałeś – mówiła, zerkając na drzwi, czy nikt ich nie otwiera. – Ja nie szukam kochanka. Jestem mężatką i dobrze mi z tym. Ostatnio faktycznie doskwiera mi samotność, może dlatego pozwoliłam ci się uwodzić. Nie kryję, że sprawiało mi to przyjemność, ale właśnie się ocknęłam. Koniec ze wspólnymi kawkami i masowaniem stóp, chyba zapomniałam, że jesteś facetem. Przepraszam. – Wstała energicznie, odpychając swoje krzesło tak mocno, że odjechało pod przeciwległą ścianę. – Idę do domu.
– Zaczekaj, Agata, pogadajmy. Wcale tak nie pomyślałem, chciałem tylko…
– Jasne, jasne. – Nie słuchała. – Idę do domu. Zwinnie przecisnęła się pomiędzy biurkiem a Jankiem, zostawiając mu w nozdrzach cudowny zapach perfum, który od pewnego czasu kojarzył mu się tylko z nią. Kiedy drzwi trzasnęły, zamknął oczy i raz jeszcze się nim zaciągnął, chciał zatrzymać go przy sobie na dłużej…
Agata wsiadła do samochodu i bezwładnie oparła głowę. Uparcie powtarzała sobie w myślach: „Dobrze zrobiłam, dobrze zrobiłam, kocham cię, Tomuś, dobrze zrobiłam”. Minuty mijały, a ona wciąż tam siedziała. Ogarnął ją wielki smutek, niewspółmierny do tego, co się wydarzyło. Bo właściwie nie wydarzyło się nic. Mimo że miała ochotę popłakać sobie cichutko, była dumna z siebie. Wiedziała, jak powinna się zachować i zrobiła to mimo rozterek. Nie rozumiała tylko tego smutku ani tego, co działo się z jej żołądkiem, dlaczego tak mocno się wówczas ścisnął. Nie rozumiała też, dlaczego, kiedy zamknęła oczy, ujrzała twarz Janka, a nie Tomka.
Dzień należał do straconych. Zamiast pojechać do domu, jak zamierzała, snuła się po ulicach, myśląc niewiele. Oglądała sklepowe wystawy, posiedziała przy fontannie i przyglądała się ludziom, zastanawiając się, co ich trapi.
W nocy natomiast, leżąc we własnym łóżku, nie mogła powstrzymać się od rozmyślań. Jej głowę coraz bardziej wypełniał bałagan trudny do uporządkowania. Gdyby mogła teraz z kimś porozmawiać, z pewnością poczułaby się lepiej. A gdyby tym kimś był Tomek czule zapewniający o tym, że między nimi jest tak jak dawniej, zasnęłaby uspokojona i szczęśliwa. Ale Tomek nie dzwonił od kilku dni. Spojrzała na zegar, dochodziła druga. „Z pewnością on też przeżywał bezsenne noce, podczas których myślał o mnie” – próbowała usprawiedliwić swoją potrzebę wyrwania męża ze snu. Wzięła telefon do ręki i wybrała jego numer. „Będzie zły” – wahała się. – „A może wcale nie, może też nie śpi? Powiem mu tylko, że wciąż go kocham i że to nigdy się nie zmieni”.
Słucham? – zazgrzytał zaspany głos Tomka.
– Tomuś, to ja.
– Agata, co się stało? Ależ mnie przeraził ten sygnał! – zdenerwował się.
– Przepraszam. Wiem, że nie powinnam o tej godzinie, ale jakoś nie dzwoniłeś ostatnio, a ja… Czuję się taka samotna.
– Jest środek nocy, na Boga, nie mogłaś poczekać z tym do rana?
– Widocznie nie mogłam… – Jego reakcja zakłuła ją boleśnie, nie tego się spodziewała. – Ale widzę, że powinnam.
– Nie obrażaj się, jestem zmęczony – złagodniał. Nie wiadomo którym zmysłem, ale nagle Agata poczuła obecność kogoś innego, coś na tle ich rozmowy, jakiś szmer, szept albo drugi oddech.
– Co to było? – zapytała, nasłuchując.
– Co, co było?
– Ten dźwięk… To czyjś głos? Ktoś z tobą jest?
– Jaki głos, kobieto? Jest środek nocy.
– Czuję, że nie jesteś sam, kto tam z tobą jest? – zawołała naprawdę przerażona.
– Co się z tobą dzieje, Agata? Co ty mi za pytania zadajesz, kto niby miałby ze mną być? Kochanka a może kochanek? – Oburzenie Tomka sprowadziło ją na ziemię, uświadamiając, jakie śmieszne jest jej zachowanie. Poczuła się podle, wyrwała go ze snu i zamiast czułych wyznań, bezpodstawnie rzucała mu w twarz oskarżeniami. Czyżby odezwało się w niej poczucie winy, że sama o mało co go nie zdradziła?
– No, wybacz, coś mi się wydawało – bąknęła niewyraźnie, strasznie się wstydząc. – Przepraszam, że cię obudziłam. – Już nie miała ochoty opowiadać mu o czymkolwiek. Ani o miłości, ani o tęsknocie. Zapragnęła, aby Tomek natychmiast zasnął, może rano uzna ten przejaw braku zaufania swojej żony za zły sen?
– Dobranoc, zadzwonię jutro, to porozmawiamy – zakończył sennie i jakoś tak dziwnie oschle.
A może znowu coś się Agacie wydawało?
– Jezu święty, Lidka, oszalałaś? – krzyknął w chwili, gdy zakończył rozmowę z żoną. Wyskoczył z łóżka jak oparzony i nerwowo zapalił papierosa. – Powinnaś zachowywać się ciszej, gdy rozmawiam z Agatą, usłyszała cię. Mało brakowało, a wpadłbym jak cholera.
– Sorry, misiu! – Nie do końca jeszcze wybudzona ze snu Lidka starała się skupić, bo nie bardzo wiedziała, o co te krzyki. – Myślałam, że gadasz przez sen i chciałam cię uciszyć. Skąd mogłam wiedzieć, że ktoś do ciebie zadzwoni w środku nocy? – usprawiedliwiała się słodko, a jej rozespana twarz i zmierzwione włosy natychmiast Tomka rozczuliły i wyciszyły. Usiadł na brzegu łóżka i pogładził ją po ramieniu, z którego zsunęło się ramiączko nocnej koszulki.
– Uważaj na następny raz, bardzo cię proszę.
– Dobrze, a co ona chciała?
– Nic szczególnego, tylko pogadać.
– O tej godzinie, dziwna jakaś. – Lidka nigdy nie mówiła nic złego o Agacie, ale tym razem, wyrwana ze snu, była najwyraźniej rozdrażniona.
– Ma chyba jeden z tych waszych kobiecych słabszych dni i naszło ją. Zdarza się. –
Usprawiedliwiając zachowanie żony, wsunął się pod kołdrę, gdzie rozgrzane miękkie ciało Lidki czekało na pieszczoty.
– Ale chyba nie przyjedzie do ciebie, bo ja nie mam zamiaru nigdzie uciekać. Uprzedzałam cię o tym, zanim się wprowadziłam.
– Nic się nie martw, kwiatuszku mój śliczny. – Odgarnął jej włosy z karku i czule go pocałował.
Muskał jej skórę tak lekko, że ledwie to czuła. – Agata boi się samolotów i wielki świat jej raczej nie pociąga! – tłumaczył, jednocześnie ją całując.
Uspokojona tą informacją Lidka zamruczała zachęcająco i wypięła swoją wielka pupę tak, jak oboje lubili najbardziej, wciskając ją w podbrzusze Tomka. Nagły wzrost ciśnienia pozbawił ich senności.
– Dobrze mi z tobą, kwiatuszku mój śliczny… – szepnął lubieżnie, chwytając ją za biodra i jednym
zdecydowanym ruchem wcisnął się w nią głęboko.
Inne części znajdziesz tutaj: https://emigraniada.com/tag/emigracja-uczuc-2

Agnieszka Bednarska
Kocham ksiażki, ale ta miłość rodziła się powoli. Ukończyłam studia pedagogiczne ponieważ moim marzeniem było założenie rodzinnego domu dziecka, plany te pokrzyżował wyjazd do Anglii. Zmiana życiowych priorytetów zaowocowała kilkoma powieściami z gatunku, jak sama o nim mówię, lekkiej grozy. Nie narzekam, nie oceniam, dojrzałam do tego, aby celebrować codzienność, cieszyć się z małych rzeczy, być dobrą dla siebie i innych. Uważam, że w życiu chodzi o to, aby być użytecznym, a za najbardziej pożądane cechy człowieka uznaję poczucie odpowiedzialności i poczucie humoru.
Będzie mi bardzo milo, jeśli dołączycie do mnie na Instagramie, bądż Facebooku.