Emigracja uczuć – odcinek czwarty [+18]

Emigracja uczuć – odcinek czwarty [+18]

26 marca, 2023 Wyłączono przez Redakcja

W piątkowe wieczory Mirka rzadko bywała w domu, ale tym razem została z synem, ponieważ Maciej zapowiedział, że z powodu kwartalnej narady zarządu wróci późno. Maciej zajmował stanowisko zastępcy kierownika marketingu w dużej firmie produkującej wyroby czekoladowe. Od kilkunastu miesięcy liczył na awans. Jego szef miał wkrótce przejść na emeryturę, a on jako zastępca w naturalny sposób spodziewał się zająć jego miejsce. Wychodząc rano do pracy, miał przekonanie, że to dziś właśnie jest ten wielki dzień.
– Kochanie… – szepnął do żony przed wyjściem. – Myślę, że nie zapeszymy, wstawiając szampana do lodówki.
– Zrobię to z rozkoszą. – Mirka z kubkiem kawy w ręku i w szlafroku w różowe motylki wyglądała tego ranka bardzo słodko. Bez makijażu miała dziecięcą urodę, mały nosek, małe usta, małą brodę. Podeszła do Maćka i wspinając się na palce, pocałowała go, że aż na ustach poczuł smak kawy.
– Szkoda, że muszę iść, chętnie bym został i odwinął cię z tego szlafroczka… – Jego dłoń zsunęła się po ciele żony i zatrzymała na pośladku. Uszczypnął ją lekko.
– Ktoś musi na nas pracować, wiec idź już. Ale jak wrócisz, to pozwolę ci upić mnie szampanem, wiesz, co się wtedy ze mną dzieje w sypialni…

Obietnica zawarta w jej głosie przyprawiła go o dreszcz. Uwielbiał ją w stanie lekkiego alkoholowego zamroczenia, miała wtedy niespożyty temperament, przejmowała inicjatywę i pozwalała mu w łóżku na wszystko. Godziła się nawet na to, czego zazwyczaj odmawiała, a więc na wykorzystanie zabawek z sex-shopu. Była dzika, głośna i nieokiełznana. Dla niego alkohol był afrodyzjakiem, polepszaczem ich intymnego życia, dla niej był elementem niezbędnym. Bez kilku kieliszków wina nie umiała cieszyć się z jego pieszczot, każde zbliżenie skracała do minimum. Gdyby nie promile we krwi, jego dotyk mógłby okazać się trudny do zniesienia, dawno już przestała odczuwać podniecenie w sypialni. Od lat udawała orgazm, myśląc podczas gry wstępnej: „Do brzegu, Maciuś, do brzegu”.
Tego ranka Maciej wyszedł do pracy podwójnie szczęśliwy – raz, że pewien był awansu, a po drugie – miał obiecaną upojną noc ze swoją uroczą żoneczką.

Po osiemnastej, gdy nadal nie było go w domu, Mirka i Rafałek rozsiedli się na kanapie przed telewizorem.
– Co będziemy oglądać, mamo?
– Włącz, co chcesz, najlepiej coś wesołego.
– Zaraz będą „Przyjaciele”, lubisz ich, prawda?
– Bardzo ich lubię, kochanie. Weź pilota i chodź do mnie! – Rozłożyła ręce na boki, przyjmując kształt latawca, a chłopiec zwinnym ruchem wskoczył na kanapę, wtulając się w matkę. Objęła go ciasnym uściskiem i pocałowała w czubek głowy.
– Bardzo cię kocham, wiesz o tym?
– Wiem, mamuś, ja ciebie też kocham.
– A jak mocno?
– Jak stąd do czarnej dziury i z powrotem. – To było jego ulubione powiedzonko, którego używał od lat, ale nikt nie wiedział, skąd je zna. Mirka uwielbiała, gdy tak do niej mówił. Mimo że chłopiec miał już sześć lat, dla niej wciąż był małym synkiem. Czasami, gdy już spał, siadała na brzegu jego łóżka i przyglądała mu się z uczuciem niewymownego szczęścia w sercu. Wtedy najintensywniej czuła coś docierającego do rdzenia jej matczynej miłości.

– Mamuś, dlaczego taty nie ma jeszcze w domu? – W przerwie na reklamę pobiegli do kuchni przygotować sobie przekąski.
– Bo tatuś ma dziś w pracy bardzo ważny dzień i to właśnie tak długo trwa.
– Wiesz, mamuś, ja się cieszę, że ty nie pracujesz, ale ja nie wiem, dlaczego? – Mirka pokroiła ogórka a chłopiec układał go na kanapkach, skrupulatnie licząc plasterki, aby na każdej była równa ich ilość.
– Nie pracuję, bo chciałam spędzać czas z tobą w domu. Boję się, ze dorośniesz zbyt szybko i nie zdążę się tobą nacieszyć – uśmiechnęła się. – Ale ty i tak dorosłeś zbyt szybko. Już jesteś w zerówce, a jak pójdziesz do pierwszej klasy, być może znajdę sobie jakąś pracę.
– I będziesz bardzo zmęczona, tak jak tata?
– Nie, kotku. Mamusia znajdzie sobie taką pracę, żeby się za bardzo nie męczyć.
– Co mam zrobić z plasterkiem ogórka, który nie pasuje do żadnej kanapki? – Chłopiec niespodziewanie zmienił temat. Mirka, robiąc bardzo poważną minę, spojrzała najpierw na kanapki, potem na plasterek, który Rafał trzymał w palcach. Raptownym ruchem rzuciła się ku niemu, chwyciła ogórka zębami, pogryzła i połknęła.
– Z jakim plasterkiem? – zapytała, wracając do swojej zabawnej miny. Rafał roześmiał się cieniutkim głosikiem i w podskokach wrócił z mamą na kanapę, gdzie spędzili resztę wieczoru.

O dwudziestej trzeciej Macieja nadal nie było w domu. Mirka zaczynała się martwić, zwłaszcza, że nie dzwonił i nie odbierał połączeń. Nigdy wcześniej nic podobnego mu się nie przydarzyło. Ubrana w swoją najbardziej seksowną, czerwoną haleczkę i koronkowe pończochy czekała w łóżku, aby wspólnie uczcić jego awans. Znudzona, przysnęła. Za oknem zaczynało świtać, gdy przebudziła się z wyziębienia. Miejsce obok niej wciąż było puste. Przestraszona, ponownie wybrała numer Macieja, ale słysząc dźwięk jego telefonu dochodzący z drugiego pokoju, uspokoiła się. To oznaczało, że był już w domu. Drżąc z zimna, ciasno owinęła się szlafrokiem i gotowa zrobić mężowi karkołomną awanturę, dziarsko weszła do salonu. Maciek siedział na sofie w słabym świetle małej lampki, której nigdy nie gasili.

– Gdzieś ty był, czekałam na ciebie?! – zapytała ostrym szeptem, ale nie doczekała się odpowiedzi. Wiedziała, że nie śpi, jego otwarte oczy lśniły w półmroku jak dwa księżyce. Podchodząc bliżej, wyczuła silną woń alkoholu.
– Piłeś. Miło z twojej strony – zadrwiła. – Myślałam, że umówiliśmy się na wspólne świętowanie twojego sukcesu. Wystroiłam się dla ciebie. – Stanęła tuż przed nim i zamaszystym gestem rozłożyła na boki poły szlafroka. Z satysfakcją zademonstrowała mężowi, co tego wieczora przeszło mu koło nosa. – W komplecie były jeszcze szpilki, wybacz, że zdjęłam – dodała. Maciej milczał. Musiał wypić naprawdę sporo, bo powietrze w całym salonie przesiąknięte było smrodem wódki.
– Maciek, do cholery, powiedz coś, może jakieś oklepane: „przepraszam kochanie, wszystko ci wynagrodzę na zakupach”? – Jego spokój drażnił ją, natomiast jej zdenerwowanie wcale Maćka nie obchodziło. Siedział i śmierdział, nic więcej. Rozzłoszczona brakiem jego reakcji na czerwoną halkę bardziej niż jego nieobecnością w nocy, chwyciła go za ramiona i lekko nim potrząsnęła. Dopiero wtedy przeniósł wzrok na żonę i jakby wyrwany z letargu, zapytał:
– Mamy jakieś oszczędności?
– A ciebie, co naszło, teraz chcesz o tym rozmawiać? Teraz to wolałabym, abyś się wytłumaczył. – Usiadła naprzeciwko niego i czekała na relację z przebiegu nocy.
– Chyba jednak nie mamy – Maciek uparcie kontynuował wątek oszczędności, zupełnie ignorując żonę. – Oj, to źle, to bardzo źle – martwił się głośno.
Wtedy Mirkę ogarnęła nagła panika. „Może on stracił wzrok albo słuch, albo rozum?” – zastanawiała się.
– Jasne, że nie mamy. To, co było na koncie, włożyliśmy w remont kuchni – sprawdzała, czy ją usłyszy.
– Kuchnia… – Usłyszał, więc Mirka odetchnęła z ulgą. Słuch miał w porządku. – Tak, mamy piękną kuchnię, bardzo drogą… Chyba jednak za drogą jak dla rodziny, w której nikt nie pracuje.
„Więc jednak chodzi o rozum”– wydedukowała, ale dla pewności dodała:
– Jak to nikt, ty pracujesz, już zapomniałeś? Dziś dostałeś awans… To znaczy chyba… ale to nieważne… – Język zaczął się jej plątać, gdyż jakiś nieokreślony lęk przenikał przez jej skórę. Wstała i wolniutko podeszła do Macieja. Opierając się na jego ramieniu, usiadła przy nim.
– Mam nadzieję, że tylko się naćpałeś i coś bredzisz…
– Zrobili fuzję. W mojej firmie, bez porozumienia, bez zgody…
– Co ci zrobili? Mówże po ludzku, do cholery.
– Fuzję, połączyli naszą firmę z inną. Zwolnili wszystkich zastępców, wymieniając ich na ludzi z tamtej spółki.
– Nie wierzę… – Serce Mirki przyśpieszało swój bieg po każdym kolejnym słowie męża. – To nie mogło nas spotkać…
– To jeszcze nie wszystko… – Wrażeń przybywało, a ton głosu Macieja wcale się nie zmieniał. – Tyle to może mógłbym znieść. Ale jak mi powiedzieli, że mój szef jednak odchodzi na emeryturę, lecz stanowisko po nim zajmie jego wnuk, gówniarz ledwo po szkole, nie wytrzymałem…
– Nie wytrzymałeś… – Mirka wiedziała, że nic dobrego już nie usłyszy. – Co to znaczy?
– Dałem staremu w pysk. Strasznie byłem zły. Ty też będziesz zła, bo zachlapał mi krwią mój najlepszy garnitur.
– Krwią? Chyba zaraz się rozpłaczę.
– No krwią, przez te głupie szklane drzwi, przez które przeleciał – wyjaśnił z dziecięcą prostotą. Emocje żony wcale mu się nie udzielały, jej podniesiony ton przeszkadzał mu jedynie w zaśnięciu.
– Boże, chyba go nie zabiłeś?
– Chyba nie – Maciej bełkotał coraz mocniej. – Wtedy raczej nie wykrzykiwałby za mną, że spotkamy się w sądzie.
– Kurwa, kurwa! – Mirka rzadko używała przekleństw, trzymała je na specjalne okazje. W tamtej chwili jednak bardzo żałowała, że znała ich tak mało.

Inne części znajdziesz tutaj: https://emigraniada.com/tag/emigracja-uczuc-2


Agnieszka Bednarska

Kocham ksiażki, ale ta miłość rodziła się powoli. Ukończyłam studia pedagogiczne ponieważ moim marzeniem było założenie rodzinnego domu dziecka, plany te pokrzyżował wyjazd do Anglii. Zmiana życiowych priorytetów zaowocowała kilkoma powieściami z gatunku, jak sama o nim mówię, lekkiej grozy. Nie narzekam, nie oceniam, dojrzałam do tego, aby celebrować codzienność, cieszyć się z małych rzeczy, być dobrą dla siebie i innych. Uważam, że w życiu chodzi o to, aby być użytecznym, a za najbardziej pożądane cechy człowieka uznaję poczucie odpowiedzialności i poczucie humoru.

Będzie mi bardzo milo, jeśli dołączycie do mnie na Instagramie, bądż Facebooku.

https://www.facebook.com/AgnieszkaBednarska.Pisarz

https://www.instagram.com/agnieszkabednarska.pisarz/?hl=en