Paweł – fotograf, w Wielkiej Brytanii od 2012

26 stycznia, 2019 Wyłączono przez Redakcja

Najpiękniejsze miejsca Wielkiej Brytanii

Z Pawłem umówiłem się na rozmowę o fotografii i o najpiękniejszych miejscach na wyspach, które fotografuje. Sporą część naszej rozmowy pochłonęły jednak „morskie opowieści” z poprzedniej pracy Pawła – jako nurek komercyjny. W tekście o połowach przegrzebek, fotografii krajobrazowej i spontanicznych wyprawach w poszukiwaniu najlepszych zdjęć. Kilkanaście z nich zamieszczonych zostało we wpisie.

Fotografia to temat, który ściągnął mnie tutaj, do Anglii, jednak zaraz po przylocie do Wielkiej Brytanii, a dokładnie Szkocji, miałem zupełnie inną pracę. Nurkowałem w morzu Północnym, łowiąc owoce morza. Fotografia pojawiła się dopiero później, przez kontakt z kolegą który uważał, że mam coś w sobie, jeżeli chodzi o zdjęcia (on jest fotografem zawodowo) i próbował mnie przekonać, żebym się pod tym kątem rozwijał.

Miałem dwa powody, żeby przyjechać do Manchesteru. Po pierwsze wielki rynek potencjalnych klientów, a po drugie pogoń za miłością. Tak się złożyło, że miałem całkiem dobrą motywację, żeby zostawić tę świetną pracę, jaką było nurkowanie i przyjechać do miasta, do którego sam z siebie nie chciałbym przyjechać. To wielka aglomeracja, a one są mi obce. Ja wychowałem się pod wielkim miastem, pod Krakowem, i generalnie przyzwyczajony jestem do klimatów podmiejskich, z bliskością natury i lasu. Dawniej trzeba byłoby mnie siłą zaciągnąć do jakiegoś większego miasta, a teraz? Proszę: oto jestem!

W Krakowie chciałem „odpalić” swoją małą firemkę i robiłem coś na zasadzie „złota rączka”, szukając swojego przeznaczenia i jednocześnie studiując. W pewnym momencie musiałem przerwać edukację i podjąć pracę na pełen etat. Znalazłem ogłoszenie, że poszukiwany jest pracownik do centrum nurkowego i miło widziane będzie, jeżeli nie ma dwóch lewych rąk i umie coś niecoś naprawić. Do tego obsługa klienta, a ja z ludźmi raczej nie mam problemów. Ale przede wszystkim to nurkowanie! Ze mną jest tak, że jeśli usłyszę coś co mnie zafascynuje, to mnie od tego nie oderwiesz. Muszę to zrozumieć, poznać i być w tym dobry. Pomyślałem sobie od razu, że to fajna praca i najlepsze w tym wszystkim będzie to, że będę mógł się czegoś nauczyć o nurkowaniu. To było na krakowskim Zakrzówku, na pewno kojarzysz. Tam było centrum nurkowe, które jest w zasadzie w posiadaniu tego całego obiektu. Tam się zatrudniłem i rzeczywiście trzeba było się wykazać szerokim wachlarzem umiejętności. Niby sprzedawca, a jednak człowiek od wszystkiego. Jedną z zalet było to, że mogłem za darmo nurkować, choć kolejne stopnie nurkowe mogłem robić co jakiś czas. Gdyby było inaczej, to każdy pewnie zatrudniałby się w tej firmie jedynie po „papiery”. Mimo wszystko miałem tę możliwość i korzystałem z niej. W sezonie letnim pracowałem nawet po 14 – 15 godzin, bo taki był ruch, a następnego dnia byłem na miejscu o 6 rano, żeby sobie zrobić jedno nurkowanie przed pracą. W dwa lata byłem już pod stopniem instruktorskim.

Przyjechało do nas dwóch gości, ojciec i syn, robić sobie kurs divemasterski. Jako że jestem raczej ciekawy ludzi i świata zacząłem z nimi gadać. Powiedzieli, że pracują na co dzień w Szkocji, poławiając owoce morza i jedynym w zasadzie warunkiem, jaki trzeba spełnić jest to, żeby mieć minimum stopień divemasterski. Zapytałem się, ile się na tym zarabia, a jak mi odpowiedzieli to stwierdziłem, że muszę zrobić ten stopień, tym bardziej że za pół roku planowałem ożenek i była to kolejna okazja, żeby zmienić swoje życie, żeby lepiej zarabiać i móc założyć rodzinę. Tak właśnie tam wylądowałem. Postawiłem sobie cel, zrobiłem tego divemastera, wziąłem ślub i wyjechaliśmy do Szkocji, a dokładnie na Orkady – małe wysepki na samej północy. Czy ja wiem, czy jest tam tak zimno? Temperatura nie idzie jakoś w górę, nie ma ciepłych lat, ale nie ma też zimnych zim, nawet są mniej zimne niż tutaj (na północy Anglii – przyp.Red). Zima się charakteryzuje tym, że jest bardziej wietrznie i trochę bywa więcej deszczu, niż w inne pory roku. Jeżeli chodzi o temperaturę wody, to też jakoś bardzo się nie zmieniała w ciągu roku. Różnica była może z 4 stopnie i schodziła jakoś do 9C w w zimie. W suchym skafandrze, jeśli jeszcze masz coś ciepłego pod spodem, nie jest w ogóle zimno. Nurkowaliśmy na głębokościach do 40m, w piance jest raczej ciężko na takiej głębokości. Jeżeli nurkujesz tak głęboko, to dość długo musisz przeprowadzać dekompresję, czyli długo „wisisz” w wodzie na pewnej wysokości, żeby twoja krew i inne tkanki, nazwijmy to, „odgazowały się”. W piance to by było samobójstwo i hipotermia. Teraz nie nurkuje już zupełnie. Przedw wszystkim- przez położenie geograficzne, nie ma miejsc w pobliżu, które by mnie pociągały. Na Orkadach sama praca była fajna. To nie jest tak, że się nudzisz. Schodzisz i albo spotkasz jakąś płaszczkę, albo goni cię stado ryb, albo foka cię ciągnie za płetwę, jednym słowem: jest interesująco. Poza pracą jest tam najpopularniejsze nurkowisko wrakowe w całej Europie, czyli Scapa Flow. Tam po zakończeniu pierwszej wojny światowej, gdy Niemcy dostali sygnał, że ich państwo skapitulowało, zatopili wiele swoich okrętów, gdyż nie chcieli, żeby Brytyjczycy je przejęli, łącznie 22 okręty. Można sobie teraz zejść i jeszcze chyba 14 tych statków jest dostępne, chociaż są na różnych głębokościach i w różnym stanie, więc nie są dostępne dla każdego. Czasami jak nie mieliśmy z chłopakami co robić, braliśmy łódź i płynęliśmy łodzią na nurkowanie wrakowe dla frajdy. Bazy wojskowej już tam nie ma, ale możesz pojechać na plażę i znaleźć muzeum poświęcone wydarzeniom związanym z okrętem Royal Oak (z okresu międzywojennego i II wojny światowej – przyp. Red.) Co do nurkowania na wraki, jest w pobliżu miasteczko Stromness, gdzie jest co prawda jedna baza nurkowa, ale za to masa łodzi, które oferują wyprawy nurkowo-wrakowe. Kolejna ciekawostka to bariery – po zatopieniu Royal Oak (brytyjski pancernik zatopiony przez niemieckiego u-boota w czasie II wojny światowej – przyp.Red.) Orkadyjczycy (bo oni Szkotami nie lubią być nazywani) wybudowali, za pieniądze i na polecenie Churchila, zapory. Wielkie betonowe kloce, na których teraz położone są drogi, łączące wysepki archipelagu. Bardzo fajne miejsce – naprawdę polecam.


Port w Kirkwall – Orkady

Nurkowałem tam po przegrzebki, czyli muszle św. Jakuba, tutaj zwane scallops. Z widocznością jest różnie. Zależy od tego, jakie były prądy, jakie były sztormy, jak sytuacja wyglądała na oceanie, bo morze północne jest bezpośrednio połączone z Atlantykiem. Jest masa czynników. Natomiast generalnie najlepsza widoczność jest w granicach 20 – 30 metrów. Najgorsza? tu w zasadzie nie ma dolnej granicy. Raz pamiętam, że schodzimy na dół… Zrzuca się taką sieć, która obciążona osiada na dnie, a ty po linie, która jest do niego doczepiona (na górze zamocowana jest boja, która pływa po powierzchni) schodzisz na dół i ładujesz przegrzebki do tej sieci. Raz tak właśnie schodzę i już stopami, tzn. płetwami, stanąłem na podłożu i nie widzę płetwy. Dość słabo, mniej niż 1,5 metra widoczności. Wtedy raczej się nie nurkuje, chyba że trafisz w miejsce, gdzie co 5 cm jest kolejne muszla, to warto zostać pod wodą.


Klify Yesnaby – Orkady

Jak najbardziej taka praca jest niebezpieczna. Po pierwsze samo nurkowanie na takich głębokościach jest niebezpieczne, bo w zasadzie mało kto nie miał nawet lekkiej „kontuzji”. Sytuacja wygląda inaczej, kiedy jesteś nurkiem od wyjazdu nurkowego do wyjazdu, a inaczej, kiedy jesteś codziennie pod wodą po 3-4 razy. Saturacja, czyli to przesączenie gazem tkanki może spowodować, że dostaniesz tzw benda – tak się mówi na uraz dekompresyjny. Ja sam parę razy miałem bóle w ramieniu, obok barku, osłabienie czy swędzenie skóry. Sam ból da się przeżyć, powinieneś się później dobrze nawodnić, powinieneś odpuścić na chwilę, jeżeli nie chcesz żeby kości zaczęły się degenerować, a szansa na poważną chorobę kesonową się zwiększała, ale jest to jednak jakieś obciążenie dla organizmu. Drugą sprawą jest to, że pod wodą jesteś sam. Polegasz na sprzęcie, ale wiadomo, że nie jest idealny, i ty sam też nie jesteś idealny. Każdy może przyhojraczyć, zapomnieć się i to nie jest sytuacja jak na magazynie, że zapomnisz się, upuścisz karton i odskoczysz. Tam mogą być sytuacje takie, że patrzysz śmierci w oczy. Mogę Ci podać przykład. Znajomy gonił homara…Pracując tam jadłem tyle homarów, że w życiu nie sądziłem mieszkając w Polsce, że kiedyś mi się przeje homar. Pamiętam, że jak mówiłem rodzicom, że już homarów nie mogę jeść, to zaczęli się zastanawiać, ile tak naprawdę zarabiam. A to było na takiej zasadzie, że jak nie chciało mi się po pracy jechać do Tesco, a pod wodą widziałem homara, to co miałem zrobić? Darmowe jedzenie, prawda? Kolega tak właśnie za homarem „poszedł”, a homary jak uciekają, to lubią sobie uciekać między kamienie. Kumpel włożył tam rękę, nie znalazł go, i próbował wyciągnąć rękę. A tu zonk – ręka utknęła. On patrzy na manometr, który pokazuje ci ile masz jeszcze powietrza w butli, a tam 50 atmosfer. Powiedzmy, że w danych warunkach i okolicznościach starczyłoby mu to na jakieś 10 minut spokojnego oddechu. Umówmy się, że nie oddychasz spokojnie, kiedy jesteś zdenerwowany, bo się boisz, że za chwilę możesz zginąć. Zaczął szarpać tą ręką i nic to nie pomagało. Patrzy kolejny raz na butlę, a tam 30 atmosfer. To już jest taka sytuacja, kiedy musisz wypływać. Nawet jeżeli wypłyniesz szybko i nie zrobisz tych stopów, żeby przeprowadzić dekompresji, to i tak trzeba wypływać, bo za chwilę zrobi się prawdziwa lipa, jeżeli się tej sytuacji nie rozwiąże. Każdy nurek ma kilka zabezpieczeń, jednym z tych zabezpieczeń jest nóż, który trzymasz zazwyczaj na nodze. Wyciągnął ten nóż i zaczął sobie odkrajać kciuka. Generalnie słaba sytuacja do podejmowania decyzji. Na szczęście jak przekroił rękawicę i trochę skóry, to ta rękawica puściła i ręka się wyślizgnęła. To jest jednak taki moment, kiedy naprawdę nie jest ciekawie. Ja też miałem dwie podobne sytuacje, kiedy już sobie myślałem: „no miło było, żegnaj świecie!” Raz się porządnie zaplątałem, musiałem w zasadzie cały sprzęt, łącznie z butlą, odpiąć. Trzymałem tylko w ustach automat oddechowy, ale z racji tego, że nie robiłem tego ładnie i składnie, to też mi wyleciał i musiałem go gonić, a to wszystko w prądzie na 30 metrach głębokości, w morzu ze słabą widocznością. Ale się udało, jak możesz pewnie wywnioskować, rozmawiając ze mną. Po jakiś czasie sobie sobie to wspominasz i mówisz sam do siebie: yeah!, ale mimo wszystko nie chciałbyś się znów znaleźć w takiej sytuacji. Ryzyko zawodowe…Zawsze jest tak, że jak chcesz robić coś więcej, niż tylko siedzieć na tyłku, to zawsze pojawi się za to cena do zapłacenia, i od ciebie zależy, czy będziesz na tyle zdesperowany, albo zmotywowany, żeby tę cenę zapłacić.

Tak, dbanie o kondycje to podstawa. Są testy medyczne, które trzeba regularnie przechodzić, sprawdzana jest wydolność oddechowo – krążeniowa. Nie jest też aż tak źle. To nie jest takie nurkowanie, jak kiedy nurkujesz na platformach, pod dzwonami nurkowymi na głębokość nawet kilkuset metrów. To są bardzo głębokie i bardzo długie nurkowania. Tam np. przez tydzień przed nurkowaniem i przez tydzień po siedzisz w komorze dekompresyjnej. To nie jest aż taki poziom fizycznej sprawności, który musisz utrzymywać, natomiast sama sprawność na pewno pomaga, bo jak się męczysz pływając w prądzie, to zużywasz więcej powietrza, szybciej wyjdziesz z wody i mniej zarobisz. Dodatkowo będą sprawnym łatwiej uniknąć choroby dekompresyjnej.

Co do samej fotografii już… Duża część fotografii krajobrazowej polega na planowaniu. Załóżmy, że masz dwa zdjęcia tego samego miejsca i myślisz sobie, że jedno jest super, a drugie takie nie do końca. Dlaczego to pierwsze jest super? Osoba, która zrobiła to pierwsze zdjęcie mogła mieć trochę szczęścia, ale generalnie raczej więcej wiedzy. Fotografia polega na malowaniu światłem- to właśnie światło jest tutaj najważniejsze i jeżeli pójdziesz w dane miejsce, o odpowiedniej porze dnia, możesz uzyskać efekt taki, jaki planujesz. Jeżeli, załóżmy, chcesz zrobić zdjęcie góry na wschodzie i chcesz, żeby była w bardziej ciepłych kolorach, to czekasz na zachód, kiedy delikatne światło będzie na nie biło z drugiej strony. Możesz też chcieć zdjęcie, gdzie słońce zza nich wychodzi i nie chcesz widzieć całej faktury tych gór, ale chcesz żeby ich kształty zarysowało słońce. Summa summarum wychodzi na to, że musisz być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i jest masa rzeczy, które w tym pomagają. Są specjalne aplikacje, które wskazują o której godzinie będzie ta „złota godzina”, która otacza występowanie wschodu i zachodu słońca. Możesz sobie na mapie zobaczyć w którym miejscu będzie dokładnie słońce. Powiem ci, że planowanie pomaga, ale swoje też trzeba dołożyć na miejscu, bo czasami się okazuję, że coś źle przekalkulowałeś i np. słońce chowa się nie dokładnie w tym miejscu, gdzie chcesz, albo inne warunki się zmieniły. Możesz wtedy rzucić szybko okiem na mapkę, scenerię i podjąć szybko decyzje – jeśli to co założyłeś w swojej głowie ma ciągle rację bytu. W przeciwnym wypadku improwizujesz. Jeżeli jedziesz gdzieś na 3-4 dni to nie chcesz stracić żadnej okazji, chcesz wyciągnąć z takiego wyjazdu jak najwięcej. Musisz wiedzieć w jakie miejsca chcesz pojechać, a po drugie; kiedy będzie najlepiej, żeby tam być. Najlepiej oczywiście być tam odpowiednio wcześniej. Stoisz wtedy jak ten kowboj, wiesz że dasz radę, wiesz że jesteś gotowy, że za chwilę to słońce wyjdzie, a ty jesteś gotowy i tylko czekasz. Możesz wtedy, nie wiem, wypalić papierosa, i mówić sobie no chodź, no chodź…Tak, zdarzają się sytuację, że nagle wtedy wychodzą chmury. Musisz wtedy kombinować co się da. Ze mną jest dość śmiesznie na takich wyjazdach. Generalnie jestem dość towarzyski: chętnie z tobą pogadam, dam Ci wskazówki na temat fotografii czy podróżowania, ale nie wtedy gdy jest zachód, albo wschód słońca. Wtedy, jakbyś próbował mi stać na drodze, to po tobie przebiegnę. Jeżeli coś nie pójdzie po mojej myśli, zły kąt czy whatever, to muszę improwizować i np. pobiec w inne miejsce. Kiedy mam 20 minut na dobre światło to oprócz tego jednego świetnego zdjęcia chce zrobić też inne, dobre zdjęcia. Będę wtedy biegał przez te 20 minut jak kot z pęcherzem i kierował aparat, gdzie się da, gdzie wcześniej sobie upatrzyłem jakieś fajne obiekty. Kiedy najlepsze światło się skończy będę znów normalnym człowiekiem.


Samotne drzewo w Llanberis (Walia – Park narodowy Snowdonia)

Zazwyczaj taka grupa wyjazdowa zamyka się w jednym aucie. Przez to, że te wyjazdy są w dużej części spontaniczne, często nie mam z kim jechać, albo jest to jedna – dwie osoby. To, że biorę ze sobą dodatkowe osoby, wynika z tego, że lubię ludzi i lubię się dzielić tym co kocham. Chciałbym, żeby ktoś mógł zobaczyć to samo co ja, żeby mógł się tym zachwycać, wtedy jest super. Jest jeszcze jeden bardzo prozaiczny powód. Jeżeli ktoś ze mną jedzie i zrzucamy się na paliwo, można wtedy jeździć częściej. Jeżeli ja jadę 10 razy w miesiącu, bo jest ładna pogoda i mam dużo wolnego, to mnie to po prostu kasuję strasznie. Na fotografii krajobrazowej ciężko zarobić – a ja też nie robię tego dla pieniędzy. Dlatego chętnie biorę ludzi, bo można podzielić się nie tylko pasją ale też kosztami takiej wycieczki.

Dam Ci przykład takiego wypadu. Kiedyś kumpel do mnie napisał, czy mam wolny wieczór. Odpisałem, że kończę pracę o 22.15, a kolejnego dnia mam wolne. On na to, że chętnie by się napił. Odpisałem mu: „zamiast się napić może pojedziemy gdzies porobić zdjęcia, bo ponoć ma być bardzo czyste niebio i można zrobić zdjęcia gwiazd.” On na to: „OK!” O 22.15 kończę pracę, odwoże takiego staruszka, który sprząta u nas w firmie i jadę po kumpla. Dopiero wtedy jedziemy do mnie do domu po sprzęt i około 23.30 wyjeżdżamy do Lake District (region w północnej Anglii, pełen wzgórz i jezior – przyp.Red) Lądujemy tam o 2 nad ranem. Nic nie widać poza gwieździstym niebem, ale mamy latarki, więc idziemy sobie gdzies na brzeg jeziora i cykamy zdjęcia. To jest mój sposób na oderwanie się od rzeczywiści i utrwalanie fajnych momentów. Moją ekspresję.


Latarnia morska St Mary’s w Newcastle

Myślę, że ogolnie ludziom w tych czasach brakuję kontatu z przyrodą. Nie wiem czy słyszałeś, ale na Szetlandach lekarze mają możliwość przepisywania recept na spacer po plaży, albo inny kontakt z przyrodą, bo to jest ważna część dbania o nasz balans wewnętrzny. Z racji tego, że kapitalizm przejął to wszystko i wszyscy gonimy za pieniądzem, i zawsze znajdujemy sobie jakaś wymówkę, to przestaliśmy o to dbać. W Ameryce ludzie mogą robić sobie nawet dyplom z czegoś takiego jak ekoterapia. Jeżeli chodzi o takie sprawy polityczne, to słyszałem, że w parlamenie ostatnio była dyskusja o social describing. To dotyczy wystawiania recept na kontakt z przyrodą, słuchanie muzyki czy coś podobnego. To jest gruby temat i jest w tym coś głębiej. Warto się zainteresować. Tak jak fotografią bo ona mówi ci Stop, rozejrzyj się i odnajdź piękno.


Zamek Eilean Donan w drodze na wyspę Skye

Najpiękniejsze miejsca w Wielkiej Brytanii? To nie będzie trudne. Wyspa Skye na zachodzie Szkocji! Wpisz sobie „skye island photograps” w google albo na youtube. To jest inny świat, inni ludzie, nawet żarcie inne. Do tego Snowdonia (park narodowy w północnej Walii –przyp.Red.), też „petarda” i warto poznać. Cairngorms National Park, też Szkocja. To trochę śmiesznie brzmi, bo mieszkam w Anglii, a wolę Walię i Szkocję, ale jestem też fotografem, i to aparat kieruję mnie w takie miejsca. Sama ta pogoń za perfekcyjnym zdjęciem jest ważna. Dobry przykład to Peak District (Park Narodowy między Manchesterem a Sheffield – przyp.Red); piękne miejsce, ale ja tam nie mogę niczego ustrzelić, co by mnie zadowalało – nie moja sceneria. Tam jest dość płasko, nie ma takiego backgroundu. Uwielbiam to, że nawet sama droga na Skye (zachodnie wybrzeże Szkocji) jest warta zobaczenia. Jechaliśmy sobie raz ze znajomymi tą trasą na biwak. Wracając co 10 minut musieliśmy się zatrzymywać, żebym mógł sobie zdjęcie zrobić, mimo że nie było dobrego światła, ale było pięknie. Chciałem po prostu zatrzymać ten widok. Ludzie są już do tego przyzwyczajeni i często innym też udziela się mój sposób patrzenia na świat. Tak sobie to tłumaczę, że jeszcze mnie nikt nie zamordował z racji postojów co 10 minut…

Więcej zdjęć Pawła można znaleźć tutaj:

https://www.facebook.com/qolphotography/
https://qolphoto.wixsite.com/pjurkiewiczphoto
https://www.instagram.com/pjurkiewicz_outdoorphotography/