Nowe otwarcie

Przez długi czas – całe wieki w perspektywie internetowej – nie pojawiały się nowe wpisy na stronie, lub posty na facebooku. Ponieważ pewne grono osób wpłaciło wirtualną walutę w postaci like’a winien jestem wyjaśnienia. Sam projekt doszedł w pewnym momencie do ściany. Praca, która zakłada udział drugiej strony, wymaga chęci z obu stron duetu. Kolejne próby następnych szarpnięć coraz bardziej męczyły i odbierały motywację. Innymi słowy – w pewnym momencie stanąłem przed wyborem, czy ze strony zrobić folder reklamowy polskich biznesów na emigracji, czy raz za razem próbować zainteresować projektem osoby nie afiszujące się na wyrost w sieci. Bardzo szybko nauczyłem się, że bez entuzjazmu drugiej strony, nie udaje się doprowadzić do końca ścieżki: rozmowa – transkrypcja – poprawki – zgoda – publikacja. Proszę mi wierzyć, że dość spora część tekstów (wg mnie dobrych) nie została opublikowana, bo proces wyłożył się na którymś z tych kroków.

Nie oznacza to, że nie wierzyłem w projekt. Samo to, że strona wisi dalej na serwerze ma swoją wymowę. Przez te miesiące od ostatniego wpisu opłaciłem za domenę, serwer itp. kilkaset funtów. Uważam (być może z megalomanii), że zebrany do tej pory materiał jest wartościowy. Żeby jednak nie tkwić w zawieszeniu do końca świata, internetu, lub mojego, postanowiłem wykorzystać to miejsce na publikację i archiwum różnych moich tekstów, felietonów i krótkich esejów, publikowanych tu i tam od 2018 roku. W internecie, wbrew pozorom, nie wszystko istnieje wieczne i strona ta będzie dla mnie pewnego rodzaju osobistym archiwum i zbiorem tekstów. Same „historie z emigracji” oczywiście zostaną i jeżeli tylko pojawi się osoba, która zechce w tej formie podzielić się swoim doświadczeniem emigracji, z chęcią zostaną rozszerzę je o kolejne wpisy.

Proszę potraktować ten wpis jako nowe otwarcie strony. Jeżeli ktokolwiek uzna, że „nie na to się umawialiśmy”, jest to dobry moment na wycofanie swojej inwestycji w postaci like’a. Każdemu, kto przeczyta ten post i postanowi sprawdzić co wyniknie z tej zmiany – dziękuję.

Andrzej Smoleń

Komentarze