Darek – żyję po to, żeby bezdomni rozerwali mi serce

19 września, 2018 Wyłączono przez Redakcja

Bezdomność w Angli

Dziś po raz kolejny temat bezdomności. W tekście poniżej relacja Darka, który poprosił o taki tytuł. Darek zajmuję się pomocą bezdomnym i uzależnionym w północnej Anglii. Sam przeszedł w życiu etap bezdomności i dzięki temu doskonale potrafi postawić się w sytuacji osoby na ulicy. W tekście o tym etapie, o jego spojrzeniu na bezdomność i przemianie życia.

Mam na imię Dariusz. Przyjechałem tutaj z małej miejscowości na Podkarpaciu, mam 39 lat. Do Anglii przyjechałem żeby się leczyć, ponieważ jestem bardzo chory, i w celu odwiedzenia mojej rodziny. Chciałem z nimi spędzić więcej czasu, niż miało to miejsce w Polsce; z moim starszym bratem i moja młodszą siostrą. Teraz chciałbym rozwijać się, chciałbym nauczyć się bardzo dobrze języka angielskiego, a moim głównym celem jest pomoc ludziom żyjącym w skrajnym ubóstwie, ludziom na ulicach, żyjącym poza marginesem, alkoholikom, narkomanom.

Początek tutaj był bardzo trudny, bariera językowa…Nie oszukujmy się, nie jestem już młodą osobą. Do tego choroby, choćby cukrzyca, powodują takie zmiany w mózgu, że ciężko mi się dobrze nauczyć angielskiego. Jest coraz lepiej, ale to jeszcze nie to. Najgorsza właśnie była ta bariera językowa i przedarcie się przez struktury socjalne, bo jeszcze czegoś takiego nie widziałem jak na Wyspach, że tak wszystko skrupulatnie w papierach musi być zrobione. Nie mogłem dostać się do lekarza, było dużo nieścisłości, zmiany lekarzy czy szpitali. Samych lekarzy mam przeszło 20. Trudno było mi też otrzymać pracę. Jak byłem w Polsce miałem taką świadomość, że wyjadę sobie do Anglii, czy Stanów i będę bogaty. Wcale nie… Jest oczywiście lżej, jeżeli chodzi o finanse, ale nie lekko. Tutaj też trzeba ciężko pracować. Na początku miałem problemy z dokumentami typu: NIN, czy konto bankowe. Takie rzeczy trzeba załatwić, żeby w ogóle zaistnieć, bez nich nie da się funkcjonować.

Przez to wszystko nie pracowałem od razu. Ciepię też na depresję i ciężko było mi dostać się do lekarza i załatwić nowe lekarstwa. Pomagałem wtedy bratu i jego partnerce w domu. Wykonywałem też różne inne, proste prace, jak sprzątanie czy prace w ogrodzie. Wszystko, co tylko mogło przynieść jakieś fundusze na start. Nigdy to nie było na tyle, żeby wystarczyło na wynajęcie mieszkania, ale na szczęście mieszkałem u kochającej rodziny, za co jestem im bardzo wdzięczny. Startować tutaj z perspektywy ulicy…to coś strasznego.

Żyłem na ulicy przez pół roku, nie życzę tego nikomu, jest to istna gehenna. Wolałbym to zostawić dla siebie, dlaczego tak się stało. Temperatura w nocy czasami spadała do 3 stopni…Wbrew pozorom w Anglii nie ma wielu schronisk, gdzie bezdomni mogą się schować, jeżeli nie ma się dokumentów i nie jest się Anglikiem. Czasami dochodziło do tego, że miałem podwójny śpiwór, bo było tak zimno. Wiadomo, jak było z jedzeniem. Co jeszcze…Nie było mowy o czymś takim jak sanitariat, czy prysznic, jedynie toaleta miejska lub na dworcu. Pod tym względem było bardzo ciężko. Była jedna instytucja, która była czynna jedynie 3 godziny na dobę. Tam można było się ogolić, wykąpać, przebrać, czy zjeść, ale były kolejki i trudno było się nawet tam dostać. Widziałem osoby, które nogi myły w toaletach miejskich, w sedesach, bo nie było gdzie się umyć. Niektórzy, ze względu na to, że nie mieli angielskiego paszportu, nie byli przyjmowani do hostelu, czy innych miejsc. Byli cali brudni…To działa tak, że obywatel tego kraju otrzymuje pieniądze, wsparcie w mgnieniu oka, a czasami Polak ma od razu buzię zamykaną, a bez znajomości języka zupełnie nie może się nigdzie dostać. Można powiedzieć, że każdy jest kowalem swojego losu, ale to nie zawsze tak działa. Niektórzy ludzie to bardzo ciężko pracują, w pocie czoła i są postrzegani jako nic, jako papier do zamiatania. Tym bardziej, jeżeli chodzi o bezdomność, to Polak na pewno nie jest traktowany na równi z tubylcem. Tak chyba nigdy nie było i nie będzie.

Trzeba też szacunek wzbudzić wśród ludzi, którzy są tu tubylcami, wśród Anglików, żeby móc spać na ulicy. Zauważyłem też ostatnio, że między bezdomnymi są walki, gdzie kto może się położyć. W Manchesterze dochodziło do rękoczynów między tutejszymi a obcokrajowcami. Jeżeli jeden drugiemu przeszkadza, to jest bity i poniżany. Dzisiaj byłem świadkiem jak dwóch bezdomnych się biło, bo jeden drugiemu miejsca nie udostępnił. Najbardziej żal mi ludzi, którzy są pod namiotami. Oni chcą tym pokazać, że nie mają gdzie pójść. Chcą, żeby ten namiot był widoczny.

Najczęściej jest tak, że jak człowiek naprawdę upadnie, gdy zmiesza się z błotem, stanie twarzą twarz ze śmiercią, wtedy coś dopiero zrozumie. Jeżeli mamy wygodnie, mamy wszystkie potrzeby zaspokojone, to robimy sobie małe furtki na różne figle życiowe. W moim wypadku to już był stan wyczerpania fizycznego, bo potrzebuję specjalistycznej diety i leczeń. W tutejszych normach jest nie do pomyślenia, żeby tak chora osoba jak ja była choć dzień na ulicy, bo może dojść do nagłego zgonu, a ja byłem przez pół roku na parkingu. Tak jak wcześniej mówiłem: na własne życzenie…Tak, wyciągnięto do mnie rękę. Bardzo serdecznie dziękuję moim przyjaciołom. Mogę personalnie? Mam jednego z największych przyjaciół, Marcina, który podniósł mnie z tej ulicy. Do tego Anna, Marek, Krzysztof, jestem im bardzo wdzięczny. Wdzięczny jestem też wielu instytucjom, Kościołowi tutaj w Anglii, misjonarkom Miłosierdzia, a szczególnie siostrze Anieli z domu w Liverpool. Wdzięczny jestem ludziom dobrej woli, których Pan Bóg postawił na mojej drodze i instytucji Crisis, która opiekuję się osobami bezdomnymi. Dziękuję też za tę piękną bibliotekę w Liverpoolu, gdzie mogę się kształcić.

Bardzo dużo się modle, bo jestem katolikiem, o powstanie domu dla bezdomnych kobiet. Na dzień dzisiejszy są jakieś instytucję, ale to za mało. Te kobiety naprawdę potrzebują pomocy, zwłaszcza kobiety w ciąży, na wózkach inwalidzkich, czy kobiety uzależnione. Uzależnienie kobiety jest dwa razy cięższe, niż u mężczyzny. Mówię to na podstawie badań i z doświadczenia. Angażuję się w mitingach AA, czytam literaturę, chodziłem przez 5 lat na terapię, rozmawiam z terapeutami na temat tej choroby i wiem, jak ona działa, bo sam jestem alkoholikiem, sam kiedyś nadużywałem alkoholu. Płeć piękna jest bardziej narażona na skutki uzależnienia i później też bardziej cierpi psychicznie. To jest taki paradoks: silniejsi, a na pewno bardziej odporni psychicznie mężczyźni mają domy, różne instytucję, a kobiety, nawet te które są w ciąży nie. Dzisiaj spotkałem jedną bezdomną, która wymiotowała z pół godziny i nikt praktycznie nie zwrócił na to uwagi. Na pewno przyczyną było jakieś ciężkie zatrucie. I jak ona miała się ratować? Ani gorzkiej, gorącej herbaty, ani mięty, ani niczego. To mnie boli, że te kobiety nie mają żadnego schronienia.

W Polsce byłem uzależniony przez dłuższy czas, 15 lat piłem alkohol. Później przez 5 lat nie piłem, byłem w takim ośrodku, gdzie pomagałem osobom starszym. Tam się realizowałem, tam poznałem teatr, kino, aktorstwo, poezję…Gdy przyjechałem do Anglii, ten wielki bum, przywitanie z rodziną, to wszystko spowodowało, że napiłem się znowu. Piłem przez rok, a później definitywnie skończyłem. Od 7 lutego poprzedniego roku nie piję alkoholu, nie biorę narkotyków, nie palę papierosów. Takie rzeczy dla mnie nie istnieją. Tak, narkotyki też brałem. To było nieuniknione w mieście, gdzie mieszkałem. Albo wszyscy brali, albo wszyscy pili, albo to, i to. Mieszkałem 30 km od granicy ukraińskiej i takie coś jak alkohol, to było na porządku dziennym. Od młodych lat ten alkohol mi towarzyszył. Tutaj zdałem sobie sprawę, patrząc na ludzi, że nie ma gorszej rzeczy niż alkohol. Niszczysz siebie, rodzinę, przyjaciół, znajomych, wszystko co jest wokół ciebie.

Trzeba być bardzo czujnym i trzeźwo myślącym, żeby nie dać się zmanipulować. Ci ludzie (mowa o bezdomnych – przyp. Red.) często proszą o pieniądze, potrafią się podszyć pod naprawdę potrzebującego: usiądą na wózek inwalidzki, wezmą sobie kulę, udają, że się trzęsą, często biorą, co mi się bardzo nie podoba, rzeczy religijne jak różaniec, czy medaliki, żeby tylko dostać pieniądze. Czasami nie przyjmują jedzenia, bo mają tak struty organizm, że najpierw potrzebują narkotyków, czy alkoholu. Jeżeli taka osoba jest na kacu, to na pewno nic nie zje. W przypadku narkotyków to jedyne na co może być ochota po takiej heroinie, czy kokainie to słodycze. Jedzenie to wtedy sprawa drugorzędna. Ubrania też. Czasami jest tak, że ubrania Hugo Boss służą jako podkładka pod głowę, ponieważ najczęściej potrzebują pieniędzy na narkotyki i alkohol. Św. Paweł napisał: „kto nie pracuję, niech nie je!” Jeżeli ktoś ma zdrowe ręce i nogi, a kombinuje żebrząc, to przepraszam, ale nie tędy droga. Anglia nie pozwoli z siebie głupka robić, bo uczciwy człowiek pracuję, odprowadza podatki, a nie wyciąga rękę żebrząc. Znam kilka osób, po 100 kg wagi, są naprawdę zdrowi, a nie pójdą do pracy, bo łatwiej im „zarobić” na ulicy, zwłaszcza w weekendy, kiedy jest dużo muzyki i turystów.

Niekoniecznie sugeruje pomoc tylko przez instytucję, ale też przez informację, gdzie mogą zasięgnąć pomocy i przede wszystkim witaminy, żeby na daną chwilę taki człowiek miał siły tam dojść. Ogólnie coś co zawiera dużo witamin, białka, czy napoje chłodzące w lecie. Tu mówię o sytuacjach już podbramkowych. Pieniędzy w żadnym wypadku nie wolno dawać, to bardzo ważne i nawet by mi zależało, żeby to znalazło się w tekście, bo te pieniądze najczęściej nie są przeznaczane na jedzenie, a taka osoba biegnie do najbliższego sklepu monopolowego, albo do dilera po narkotyki. W takiej sytuacji to nie jest pomoc, a wręcz szkodzenie i zabijanie. Staram się „czytać”, badać tych ludzi, co na daną chwilę ktoś potrzebuję. To czasami widać po zachowaniu. Jeżeli widzę z daleka jak bezdomny je kanapkę razem z palcami, to wiem że jest głodny. Jeżeli wybrzydza, bo nie chcę np. z łososiem, albo wolałby coś innego to wiem, że nie potrzebuję jedzenia. Osoba, która nadużywa alkoholu ma zwykle tak wysuszony żołądek, że nie przyswaja jedzenia. Wiem to po sobie, bo jak piłem to mogłem nie jeść po kilka dni. Syty nie zrozumie głodnego, a ktoś, kto nigdy nie miał problemów z alkoholem kogoś, kto piję. Ja czasami jak widzę bezdomnego, to w jego oczach widać tylko: „daj mi się napić!” On może mówić cokolwiek, ale nawet w podświadomości ma tylko to pragnienie alkoholu. Wiem, że nie każdy może to poznać, dlatego większą szkodę robimy takim osobom, gdy dajemy im pieniądze. Jeżeli dużo osób „sypnie”, nawet drobne, to taka osoba nigdy nic ze sobą nie zrobi. Nie pójdzie do pracy, nie zmieni się, nie zawalczy o siebie, jeżeli z żebrania dostanie codziennie dzienną wypłatę uczciwie pracującego człowieka. Problem przede wszystkim tkwi w edukacji. Takie osoby nie maja się, gdzie zwrócić. Gdyby choć wysłać grupki studentów na praktyce, przyszłych psychologów, czy terapeutów… Gdyby rozmawiali z nimi na ulicy na pewno przyniosłoby to jakiś skutek. Ci ludzie często mają coś na sumieniu, zrobili coś w domu żonie, czy dziecku. To też jest trauma. Kiedyś pewna mądra pani napisała w jakiejś książce: „nigdy nie oceniaj pijanej osoby, bo nie wiesz dlaczego się upiła.” Nigdy nie wiadomo, co tam się dzieje. Może ma raka, może wie, że umiera, może ktoś bliski mu odszedł.

Mam mnóstwo przyjaciół na ulicy. Tacy ludzie najbardziej potrzebują ciepła i pomocy, bo jest tu naprawdę dramat, jeżeli chodzi o ludzi na marginesie, którzy nie potrafią żyć w społeczeństwie. Są ludzie z przeróżnymi schodzeniami, uzależnieniami: od alkoholu, od narkotyków. Najczęściej powodem bezdomności tutaj są właśnie alkohol, narkotyki i problemy finansowe. To jest taki łańcuch…Jeżeli nie ma pracy to wali się rodzina, robi się długi itd. Druga sprawa: narkotyki. Bardzo mi się to w tym mieście nie podoba. Bardzo chciałbym, żeby ludzie przestali palić różne substancję odurzające. Miałem kilkoro przyjaciół, którzy umarli przez narkotyki. Skąd wiadomo co klient kupuję od dilera? Nigdy nie wiadomo. Jeszcze się chyba nie urodził diler uczciwy.

Kocham ten kraj, kocham to miasto. Jest mi tu bardzo dobrze. Kocham Królową, kocham język angielski. Nie patrzę na siebie, na swoje ego, ale chce pomagać innym. Nie wyobrażam już sobie życia bez tego miasta, bez „moich” bezdomnych. Chciałbym całe to miasto nawrócić, nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda, ale pokochałem to miasto. Poza wszystkim innym kocham je też za muzykę, ja się wychowałem na zespołach jak Pink Floyd czy Beatles, a teraz ja sobie mogę pozwolić i pójść na miasto posłuchać muzyki. Jeżeli zechcę, wsiadam w autobus i w godzinę jestem nad morzem. Mieszkam w dzielnicy, gdzie są parki i gdzie jest spokój, mogę czytać i pisać. Piszę książkę, piszę wiersze, i tu się spełniam. W dalszym ciągu jest jednak taka śmiertelna gonitwa, bo nawet jak chciałbym się cieszyć, to przyjeżdżam do miasta i widzę ten dramat na ulicy. Kiedyś miałem buty, nowe buty, i chciałem je dać jednemu bezdomnemu, a on odkrywa koc i pokazuję, że nie ma nóg. Głupio mi się zrobiło, ale położyłem te buty obok niego, może da jakiemuś przyjacielowi. Taka nieprzyjemna sytuacja, ale uczy pokory i żeby nie narzekać.

Od urodzenia chyba jestem altruistą. Mój dziadek był przez 27 lat dyrektorem domu starców w Polsce, mój wujek zajmuję się osobami z zespołem Downa, babcia była sanitariuszką w czasie wojny, pośmiertnie została mianowana porucznikiem. To jest chyba rodzinne, że kochamy drugiego człowieka. Nawet na grobowcu rodzinnym mamy wygrawerowana motto: „bądź dobry jak chleb” Ja teraz staram się kierować tym, żeby nikomu nie zrobić krzywdy, żeby nikt przeze mnie nie płakał i staram się żyć tak, jakby dany dzień był ostatni. Kompletnie się zmieniłem, też byłem niedobrym człowiekiem: byłem w kryminale w Polsce, piłem, brałem narkotyki. Tu w Anglii wszystko zmieniłem, nie jestem już uzależniony od żadnej substancji. Może ostatnio od kawy, bo nie mam czasu na sen…Pomagam innym, piszę poezję, całkowicie zmieniłem swoje wartości. Nie myślę o tym, żeby pojechać na jakieś plaże, do kurortu, te wszystkie swoje marzenia zamieniłem na pomoc innym. Jeżeli ja dziś wyjadę na Wyspy Kanaryjskie i spędzę tam tydzień, to co ja powiem po powrocie moim bezdomnym? Że byłem na wakacjach, a on tutaj ginął na ulicy? Co mnie boli, to to, że czasami nie mam im co dać. Bywa, że jeżeli nie mam nic, nie umiem im spojrzeć w oczy. Taki człowiek nie potrzebuję dobrych słów, nie potrzebuję nawrócenia, jeżeli jest głodny i zmarznięty. Chciałbym kiedyś mieć tak wielkie termosy, żebym mógł dać gorącą kawę wszystkim. Sam wiem co to znaczy chcieć napić się czegoś gorącego. Taka gorąca herbata może przeciągnąć parę godzin życia, a na pewno spowodować, żeby go nie bolało chociaż trochę. Tak samo na noc. Jak on ma wejść do zimnych kartonów czy śpiwora w mokrych ciuchach? Najważniejsze jest ich zrozumieć. Kiedyś lubiłem się tak ubierać, a teraz jest nie do pomyślenia dla mnie ubrać się w garnitur i podejść do bezdomnego i mówić mu piękne rzeczy, gdy on jest w przemoczonych, poplamionych, czy obsikanych ciuchach.

Moja mama jest w Polsce, kocham Polskę, ale czasami czuję coś takiego, że sprzedaliśmy swój kraj za paczkę cukierków, za rzeczy, które tak naprawdę nie są potrzebne do życia. Sprzedaliśmy swój patriotyzm, swoje poczucie polskości. Teraz wszystko jest tak pomieszane z pieniędzmi, że naprawdę nie wiem, gdzie jest miejsce w sercu na patriotyzm. Byłem świadkiem sytuacji, gdzie ludzie wstydzili się mówić po polsku tutaj. Najważniejsze jest to, żeby szanować się nawzajem i nie oceniać, bo nigdy nie wiadomo z jakim ktoś bagażem przyjechał z Polski. Co do Anglii to nie mam prawa krytykować kraju w którym żyję, w którym mogę pracować i w którym mam rodzinę, to byłoby obłudne. Czasami jest tak, że ktoś wraca z bogatszego kraju po kilku latach z pieniędzmi i krytykuję ten kraj, to jest nie fair.

Co chciałbym dodać? To, że jeżeli ktoś chce dotknąć Pana Boga powinien dotknąć ubogiego, żeby zmyć z siebie egoizm, dumę i pychę. Jeżeli tak działałby świat, że wszyscy szanowaliby się nawzajem i sobie pomagali, to nawet losy Polaków tutaj byłyby inne. Wiem, że może łatwiej tak się mówi z perspektywy singla, ale tak ten świat działa, że na dzień dzisiejszy nie widzę innego ratunku, jak dać siebie innym. To może być też w rodzinie, można uczyć dzieci tolerancji, czy szacunku, można w ten sposób oddać się innym. Tak też chciałbym zatytułować ten wpis: żyję po to, żeby bezdomni rozerwali mi serce..